Obudziłam
się rano. Wstałam z łóżka, a z szafy wyjęłam ciuchy na dzisiaj. Poszłam
do łazienki i przebrałam się. Rozczesałam
włosy, a rzęsy przejechałam tuszem do rzęs.
Chwyciłam telefon i zeszłam na dół.
Uszykowałam sobie kanapki z sałatą, serem, szynką i ogórkiem, a do tego
zrobiłam sobie kakałko. Zjadłam pierwszą i zaczął dzwonić mój telefon. „Mama”.
Odebrałam .
- Halo? – zapytałam.
- Cześć kochanie, chciałam ci
powiedzieć, że nie wrócimy jutro – powiadomiła mnie.
- Ok. W takim razie widzimy się
jutro – powiedziałam do niej z uśmiechem na ustach.
- Papa – odpowiedziała.
Rozłączyłam się i dokończyłam moje
śniadanie. Wypiłam kakao i wyszłam z domu, wcześniej biorąc telefon do ręki. Ruszyłam
w kierunku parku. Puściłam sobie w słuchawkach „No Name” i powoli szłam po
drodze kopiąc kamyk. Gdy tak szłam myślałam o wszystkim i o tym co teraz ze
sobą zrobić. Skończyłam szkołę więc trzeba by się usamodzielnić. Po kilku
minutach doszłam do parku. Usiadłam na ławeczce i oparłam się wygodnie na
oparciu. Pogrążyłam się w myślach, patrząc w niebo. Piosenka się skończyła, a
potem następna i kolejna. Przy czwartej z rzędu ktoś zasłonił mi oczy dłońmi.
Nie domyśliłabym się kto to gdyby nie te perfumy…
- Dzień dobry Harry – uśmiechnęłam
się i obróciłam głowę w jego stronę.
- Skąd wiedziałam, że to ja? –
zdziwił się i usiadł koło mnie.
- Magia, a tak w ogóle to co tu
robisz? – zapytałam.
- Poszedłem się przejść do parku – wyjaśnił.
- Aha – odpowiedziała mu i z
powrotem podniosłam głowę ku niebu.
- O czym myślisz? – zapytał po
chwili ciszy.
- O niczym – odparłam powoli.
-
Powiadasz? – zaśmiał się.
-
Powiadam – szturchnęłam go lekko w ramię.
Przez
jakieś dwadzieścia minut siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Nagle lokers zaczął
mruczeć pod nosem jakąś melodię. Po chwili słuchania rozpoznałam ją.
- Trying hard to fight these
tears
Próbuję walczyć z tymi łzami
I'm
crazy worried
Jestem szalenie zmartwiona
Messing with my head this fear
Strach miesza mi w głowie
I'm so sorry
bardzo mi przykro
You know you gotta get it out
Wiesz że musisz to z siebie wydostać
I can't take it
Nie mogę tego znieść
Nie mogę tego znieść
That's what being friends about
To jest coś znajomego* – zaśpiewałam.
- Znasz to? – zdziwił się.
- No oczywiście, że tak – prychnęłam.
- Tak w sumie to genialnie śpiewasz – pochwalił
mnie.
- Dziękuje, ale nie wydaje mi się – uśmiechnęłam
się.
- Ja wiem lepiej – pokazał mi język.
- Chyba nie – odpowiedziałam.
- Zobaczymy jeszcze –spojrzał w górę w niebo.
-
Wracamy do domu? – zapytałam chłopaka.
-
Tak, ale mam ochotę na lody – poinformował mnie.
-
Po drodze jest taka fajna budka z lodami – powiedziałam.
-
Ok. to idziemy – wstał z ławeczki.
Poszłam
w jego ślady i ruszyliśmy w kierunku budki z lodami. Był tam taki miły siwy
pan.
-
Dzień dobry – przywitałam się.
-
Ooo… kogo moje oczy widzą – uśmiechnął się do mnie – to co zwykle? – zapytał.
-
Tak, a Harry ty na co masz ochotę? – zwróciłam się do lokers.
-
To co ty – odpowiedział.
-
W takim razie dwa razy to co zwykle – odpowiedziałam panu.
-
Już się robi – mrugnął do mnie.
Po
chwili w dłoni trzymaliśmy już trzy gałki lodów śmietankowych, truskawkowych i
malinowych z polewą.
-
Dziękujemy – podałam mu banknot żeby zapłacić za lody.
-
Chwila, chwila ty jesteś Harry Styles z tego zespołu który kocha moja wnuczka?
– zapytał wskazując mojego towarzysza.
-
Tak to chyba ja – odpowiedział.
-
A czy mógłbyś mi dać dla niej autograf? – zapytał.
-
Oczywiście – odpowiedział i zaczął podpisywać kartkę dla Jane.
Lubiłam
tą małą, zresztą pana Toma też. Mieszkał na tej samej ulicy co ja i był dobrym
znajomym mojej rodziny. A wracając do Jane to miała 13 lat i była Directioners.
Często zabierałam ją do kina czy na spacery, a kiedy była młodsza bawiłam się z
nią na placu zabaw. Była miłą i uroczą dziewczynką o brązowych włosach i
ciemnych oczach.
Harry
dał mężczyźnie autograf, pożegnaliśmy się z nim i poszliśmy do domu.
Po
20 minutach byliśmy już na miejscu. Stwierdziłam, że odwiedzę chłopaków.
Poszłam więc z Hazzą do Nialla. Chłopcy siedzieli na kanapie w salonie wgapieni
w ekran telewizora na którym dwaj kolesie grzebali coś w Harleyu.
-
Hejka chłopcy – przywitałam się.
-
Ami! – wydarli się i rzucili na mnie.
-
Chłopcy nie widzieliśmy się parenaście godzin, a zduszacie mi żebra – zaśmiałam
się.
-
Sorki – przeprosili i wstali ze mnie.
Niall
spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam gest.
-
Co to za uśmieszki – zauważył Louis i usiadł koło mnie na kanapie.
-
Jakie znowu uśmieszki, po prostu uśmiechnęłam się do mojego przyjaciela –
oburzyłam się.
-
Tiaa – odpowiedział tylko.
Pokręciłam
głową i przełączyłam telewizor na MTV.
-
Ej – krzyknął Zayn – oglądałem to.
-
Dobrze powiedziałeś „oglądałem”, a jak dobrze mnie w szkole uczyli to jest to
czas przeszły – stwierdziłam i zaczęłam bujać się w rytm muzyki.
Skrzyżował
ręce na piersiach i usiadł na ziemi. Zaśmiałam się z niego. Na następnej
piosence również zaczął kiwać głową do rytmu. Uśmiechnęłam się do siebie pod
nosem. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam tam godzinę 1530.
-
Ami mamy dla ciebie prezent – zaczął w pewnym momencie Niall.
Spojrzałam
na niego zdziwionym wzrokiem.
-
Jaki znowu prezent? – zapytałam.
W
tym momencie otrzymałam niebieską kopertę.
-
Co to? – zapytałam.
-
Otwórz to się dowiesz – powiedział Liam i uśmiechnął się.
Otwarłam
powoli kopertę i wyjęłam kartkę. Czytałam to co było tak napisane…
-
CO?! Bilet lotniczy do Polski?! – krzyknęłam.
-
No mówiłaś, że chciałaś pojechać na ten turniej Marianny no to… – wyjaśnił mi
Zayn.
Do
moich oczu napłynęły łzy. To co zrobili było cudowne. Znam ich parę dni, a oni
zrobili dla mnie tak wiele.
-
Ami nie płacz – powiedział Malik i przytulił mnie.
Wtuliłam
się w niego niczym mała dziewczynka, a on pozwolił mi moczyć sobie zieloną
koszulkę.
-
Chłopcy to jest, cudowne… Dziękuje wam, jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś
takiego – przyznałam.
-
Oj, to nic takiego – powiedział Hazz.
-
A wiesz co jest w tym najlepsze? – zapytał mnie Lou z dziwnym uśmieszkiem.
-
No co?
-
To, że lecimy tam wszyscy razem – zaśmiał się.
-
Na serio? – zapytałam.
-
Tak na serio, młoda – odpowiedział Horan.
Rzuciłam
się na nich i zrobiliśmy wspólnego misiaczka.
-
Kocham was! – krzyknęłam.
-
My ciebie też – odpowiedzieli i wzmocnili swój uścisk.
Zeszli
ze mnie i wyszliśmy na taras. Położyliśmy się na trawię głowami do siebie.
-
To kiedy jest ten lot? – zapytałam.
-
W czwartek o 1515 musimy być
na lotnisku – wyjaśnił mi Li.
-
Mhm, a gdzie będziemy mieszkać?
-
U twojej babci – powiedział obojętnie Hazz.
-
U. Mojej. Babci? – zdziwiłam się mega.
-
Noo – zaśmiał się.
-
A jak się z nią skontaktowaliście?
-
Twoi rodzice do niej zadzwonili i powiedzieli że akurat jadą do sanatorium i
dom będzie pusty.
-
RODZICE! – zerwałam się.
-
Co z nimi? – przeraził się Horan.
-
Jutro wracają – wyszeptałam.
-
No i… - nadal nie rozumiał.
-
No i muszę ogarnąć dom – wyjaśniłam powoli.
Zaczęli
się śmiać.
-
Jeny już myślałem, że coś im się stało – powiedział Lou łapiąc się za serce.
-
Tak, tak to wy się tu śmiejcie, a ja idę sprzątać – oznajmiłam i wstałam z
ziemi.
-
To do zobaczenia – pomachali mi.
-
Pa – odmachałam im.
Poszłam do siebie, otworzyłam drzwi
i przeszłam do salonu. Wszystkie sztućce itp. zaniosłam do kuchni i wsadziłam
do zmywarki po czym włączyłam ją. Wróciłam do pokoju i włączyłam na wieży płytę
z polskimi piosenkami. Zaczęłam sprzątać podśpiewując do nich. Odkurzyłam
podłogę, starłam kurze, a wszystkie śmieci wyrzuciłam do śmieci. Po skończonym
salonie umyłam jeszcze podłogę i przeszłam na górę. W gościnnym porządek, u
rodziców też, łazienka czysta, mój pokój… syf jak cholera. Westchnęłam głośno i
zabrałam się za sprzątanie. Gdy był w miarę porządek zabrałam się za układanie
w szafie. I w ten sposób po 2 i pół godzinach w całym domu miałam porządek.
Stwierdziłam, że mogę się już spakować, żeby nie musieć tego robić na ostatnią
chwilę. Po godzinie byłam już praktycznie gotowa, w czwartek będę musiała tylko
dopakować te najpotrzebniejsze rzeczy.
Położyłam
się na łóżku i wzięłam się za czytanie książki, by ją dzisiaj skończyć, miałam
tylko nadzieję, że dzisiaj nikt mi już nie przeszkodzi w tym.
Po
półtoragodzinnym czytaniu udało mi się skończyć. Odłożyłam książkę na półeczce
po czym poszłam do łazienki się wykąpać. Umyłam włosy truskawkowym szamponem i
wyszłam z kabiny. Wytarłam się i wsmarowałam w ciało kokosowy balsam.
Przebrałam się w piżamkę i wróciłam do siebie. Położyłam się pod kołdrę. Już
prawie zasypiałam gdy dostałam smsa. Spojrzałam na wyświetlacz i sobaczyłam
„Zayn”. Odblokowałam telefon i przeczytałam wiadomość: „Dobrej nocki Ami ;p”.
Uśmiechnęłam
się sama do siebie i odpisałam: „Kolorowych snów, Zayn .” Położyłam
głowę z powrotem na poduszce i przeniosłam się w objęcia Morfeusza.
5 komentarzy = nowy rozdział
Jejku rozdzial swietny <3 Nie mogę się doczekać lotu do Polski i mina Marianny jak zobaczy 1D ;D Czekam na nn xx Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, pisz dalej :)))
OdpowiedzUsuńPozdr
A
Świetny rozdział ! ^^
OdpowiedzUsuńI te sms'y na dobranoc <3
Czekam na nexta ;)
Boskie
OdpowiedzUsuńmam piąty kom! :D dawaj nexta! ♥
OdpowiedzUsuń