poniedziałek, 31 marca 2014

Chapter eight. "Funfair“

Obudziłam się po 11 i jeszcze zaspana poszłam na dół. Zdziwiłam się gdy w kuchni zobaczyłam rodziców pijących kawę.
- Hej – przywitałam się.
- Cześć kochanie – powiedziała mama.
Podeszłam do niej i dałam buziaka w policzek. Przytuliłam mocno tatę i usiadłam koło niego.
- I tak co u babci? – zapytałam.
- Dobrze, razem z dziadkiem się trzymają – uśmiechnął się ojciec.
- To dobrze – odpowiedziałam.
Wstałam z miejsca i zrobiłam sobie Corn Fleksy z mlekiem. Z miseczką wróciłam na miejsce i zabrałam się za jedzenie mojego śniadania. Zjadłam je szybko i pobiegłam na górę. Z szafy wyciągnęłam poprzecierane rurki, czarną bokserkę i niebieską koszulę w kratę. Pobiegłam do łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę i przebrałam się w moje ubrania. Uczesałam włosy w zwykłego koczka i wróciłam do pokoju. Na nogi wciągnęłam jeszcze niebieskie trampki, a koszulę zostawiłam rozpiętą. Gdy wychodziłam z łazienki usłyszałam „What Makes You Beautiful”, Niall. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha i odezwałam się:
- Halo?
- Hej malutka. Co ty na wesołe miasteczko z piątką super przystojnych chłopaków? – usłyszałam śmiech.
- No pewnie, a co to za piątka przystojniaków? – zapytałam z uśmiechem.
- Wiesz ty co – usłyszałam głos Lou.
- Też cię kocham. Ale nie, bardzo chętnie pójdę z wami do wesołego miasteczka – zgodziłam się.
- To super! Widzimy się za 20 minut przed twoim domem – rzucił.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo blondyn rozłączył się. Schowałam fona do kieszeni spodni i zeszłam na dół. Usiadłam koło rodziców i zaczęłam razem z nimi oglądać jakiś film w telewizji. Nie powiem, że mnie jakoś specjalnie wciągnął... 
Po ok. 20 minutach wstałam z miejsca i ruszyłam w kierunku drzwi. Rzuciłam rodzicom „wychodzę” i tak też zrobiłam. Chłopców jeszcze nie było, więc usiadłam sobie na schodkach przed moim domem, zamknęłam oczy i zwróciłam twarz w kierunku słońca. Nie wiem ile tak siedziałam gdy usłyszałam śmiech zespołu. Otworzyłam moje oczy i spojrzałam na nich, po czym przeniosłam wzrok na telefon.
- 12 minut spóźnienia – oznajmiłam wstając.
- Przepraszamy, ale ktoś – Niall spojrzał na Louisa – nie mógł znaleźć swojej ulubionej bluzki w paski – zaśmialiśmy się.
- Dobra, to jak jedziemy? – zapytałam.
- No część z nas pojedzie ze mną, a część z Lou – wytłumaczył mi Harry.
- Aha, ok. – odpowiedziałam.
Wsiedliśmy do samochodów rodziców Horana i ruszyliśmy w kierunku Wesołego Miasteczka. Ja siedziałam obok Zayna, a z przodu obok kierującego Harry’ego siedział Liam. Reszta razem z pasiakiem. Nagle w radio usłyszałam dźwięki „I Gotta Felling” zaczęłam śpiewać krzycząc do Liama, żeby zrobił głośniej.
Mulat spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili zaczął drzeć się razem ze mną. Po jakiś 20 minutach w końcu dojechaliśmy na miejsce. Szybko wyskoczyłam z auta i pobiegłam w kierunku budki z watą cukrową. Tak jak myślałam Niall już tam był i w rękach trzymał dwie olbrzymie porcję. Jedną czerwoną i jedną zieloną. Podbiegłam do niego i zakryłam mu oczy dłońmi.
- Amelia! Bo nie dam ci waty cukrowej! – zagroził mi.
Szybko odsunęłam się od niego i schowałam ręce za plecy. Spojrzałam na niego miną zbitego psiaczka.
- Przeplaśam – powiedziałam jak mała dziewczynka.
Ten tylko się zaśmiał.
- Przecież wiesz, że i tak bym się podzielił – zaśmiał się podając mi truskawkową.
- Dziękuje – uśmiechnęłam się i wróciliśmy do chłopaków.
- Jesteśmy – krzyknęliśmy oboje.
- Na nareszcie – westchnął Harry.
- To co najpierw? – zapytał pasiasty.
- Może samochodziki?
I tak zaczęła się nasza bardzo dorosła zabawa. Jeżdżąc na samochodzikach w pingwiny przez 20 minut cały czas w siebie uderzaliśmy i co chwila wybuchaliśmy niepohamowanym śmiechem. Potem po półgodzinnym namawianiu Harry’ego poszliśmy na Rollercostera, na którym darliśmy się gorzej niż te wszystkie dzieciaki. Odwiedziliśmy większość atrakcji kiedy Nialler zaczął narzekać, że jest głodny. Zgodnie z jego życzeniem poszliśmy do małej restauracji niedaleko parku.  Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i zajęliśmy duży stolik przy oknie. Zamówiliśmy sobie obiad na dzisiaj. Ja zdecydowałam się na lasange. Oczywiście nie obyłoby się bez jakiegoś przypału, jak to rzucanie się frytkami i płacz Nialla gdy nie dostał keczupu.
- To co wracamy? – zapytał Zayn gdy już wszyscy zjedli.
- Tak, muszę się jeszcze dopakować na jutro – odpowiedziałam.
Zostawiliśmy kasę na stoliku i wyszliśmy. Gdy otworzyliśmy drzwi ujrzeliśmy masę  krzyczących nastolatek. No tak… fanki. Ja życząc chłopakom powodzenia zaczęłam przeciskać się przez ten tłum. W końcu udało mi się dotrzeć do Toyoty cioci Maury. Wsiadłam do przodu i wyciągnęłam telefon. Napisałam do Mani:
„I co gotowa na jutro? ;*”
Szybko otrzymałam odpowiedź:
„Nie wiem… Chyba. Ale boje się, że nie dam sobie rady i wszystko schrzanię ;c”
„Oj już nie przesadzaj. Na pewno sobie poradzisz. Wierzę w Ciebie <3”
„Ta, ta. ;p Tęsknie za Tobą !”
„Wiem, ja za Tobą też. Miejmy nadzieję, że już niedługo się zobaczymy ;***”
Mania nie wiedziała, że razem z chłopakami będę jutro na trybunach.
„No oczywiście, że tak. Pojedziemy na jakieś wakacje razem.”
„Tak. Ja, ty, plaża i…”
„Mokre ciałka ciasteczek w samych kąpielówkach!!! Oww Yeah! To lubię ;pp”
„Haha ;p”
„Okej to obgadamy szczegóły na Skypie, a teraz lecę się na jutro przygotować. Buziaki :*”
„Papatki. Powodzenia <33”
„Nie dziękuje ;p”
Uśmiechnęłam się sama do siebie i schowałam telefon do kieszeni po czym spojrzałam przez okno w kierunku fanek. Widziałam, że mają dość, ale cały czas się uśmiechają i postanowiłam im pomóc. No tak Super Ami wkracza do akcji! ;p.
Wysiadłam z auta i zaczęłam się przeciskać przez te rozentuzjazmowane nastolatki.
- Przepraszam! – wydarłam się – chłopcy bardzo się śpieszą, za 20 minut muszą być na lotnisku, a wy im to utrudniacie. Więc byłabym wdzięczna gdybyście nas przepuściły – starałam się być miła, ale te wyraźnie mnie olały. 
- Zabierać te dupy z przejścia, śpieszymy się! – byłam na serio wściekła. – Jeżeli jeszcze ktoś poprosi któregoś z chłopców o zdjęcie czy autograf to nierącze za siebie – i teraz poskutkowało.
Dziewczęta posłusznie się rozsunęły, a my ruszyliśmy w kierunku samochodów. Byłam tak nabuzowana, że mogłabym tym ludziom głowy pourywać i wcale bym się tym nie przejęła.
- Dzięki – usłyszałam.
- Spoko. Przepraszam, że tak potraktowałam wasze fanki, ale mnie zdenerwowały – odpowiedziałam.
- Nie no spoko, ale teraz to ja się ciebie boje – przyznał Liam po czym się zaśmialiśmy.
- Nie ma czego – uśmiechnęłam się w jego kierunku.
Wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do domów gdzie byliśmy już po 13 minutach. Pożegnałam się z chłopakami buziakiem w policzek i poszłam do siebie. Gdy weszłam do domu była już 1746. Zdjęłam buty i pobiegłam do siebie do pokoju. Wzięłam tableta i weszłam na Tweetera. Dodałam Tweeta:
„Cudowny dzień w Wesołym Miasteczku z @One_Direction. Dzięki chłopcy <3”
Po chwili już zaczęły pojawiać się pierwsze komentarze. Nie miałam ochoty ich wszystkich czytać więc wylogowałam się i postanowiłam sprawdzić jeszcze Facebooka.  Masa zaproszeń do znajomych i 84 zaczepki. Westchnęłam tylko głośno i wyłączyłam tableta. Usiadłam na ziemi z gitarą i zaczęłam grać po cichu melodię „Begin Again”
- Took a deep breath in the mirror
Odetchnęłam głęboko przed lustrem
He didn’t like it when I wore high heels, but I do
On nie lubił, gdy nosiłam szpilki, ale ja lubię
Turned the lock and put my headphones on
Zamknęłam za sobą drzwi I założyłam słuchawki
He always said he didn’t get this song but I do, I do
Zawsze mówił, że nie rozumie tej piosenki, ale jak tak, ja tak

Walked in expecting you’d be late
Weszłam do środka, oczekując, że się spóźnisz
But you got here early and you stand and wave
Ale zjawiłeś się już wcześniej, wstałeś i machasz do mnie
I walk to you
Podeszłam do ciebie
You pulled my chair out and helped me in
Odsunąłeś mi krzesło, pomagając mi usiąść
And you don’t know how nice that is, but I do
Nawet nie wiesz jakie to jest miłe z twojej strony, ale ja wiem.

And you throw your head back laughing like a little kid
Odchylasz głowę, śmiejąc sie jak małe dziecko
I think it’s strange that you think I’m funny ‘cause he never did
Dla mnie to dziwne, że uważasz, że jestem zabawna bo on nigdy tak nie myślał
I’ve been spending the last 8 months thinking all love ever does
Spędziłam ostatnie 8 miesięcy, myśląc że
Is break and burn and end
Miłość jedynie rani, niszczy i dobiega końca
But on a Wednesday in cafe I watched it begin again
Lecz w środę w kawiarni obserwowałam, jak zaczyna się na nowo -  śpiewałam sobie cicho.
Gdy piosenka się skończyła wstałam i zabrawszy ze sobą piżamę poszłam do łazienki. Zdjęłam ciuchy i weszłam pod prysznic. Przy okazji umyłam włosy truskawkowym szamponem.

Przebrałam się i wykonałam inne wieczorne czynności. Wróciłam do siebie i położyłam się w łóżku. Nastawiwszy budzik na 930 i zasnęłam.

________________________________________________________
Hejka!!
Chciałam wam ogromnie podziękować za ponad 1000 WYŚWIETLEŃ!! Do tej pory to jeszcze do mnie nie dotarło. Wiem, że to nie tak dużo, ale dla mnie to tak, jakby cały świat tutaj zaglądał :D
Cieszą mnie komentarze pod poprzednim rozdziałem i mam nadzieję, że pod tym również się pojawią (wystarczy zwykłe "czytam")

Należy wam się jedno wielkie DZIĘKUJE!!



nowy rozdział pojawi się w okolicach piątku.

środa, 26 marca 2014

Chapter seven. “Messing with my head this fear”

                Obudziłam się rano. Wstałam z łóżka, a z szafy wyjęłam ciuchy na dzisiaj. Poszłam
do łazienki i przebrałam się. Rozczesałam włosy, a rzęsy przejechałam tuszem do rzęs.
Chwyciłam telefon i zeszłam na dół. Uszykowałam sobie kanapki z sałatą, serem, szynką i ogórkiem, a do tego zrobiłam sobie kakałko. Zjadłam pierwszą i zaczął dzwonić mój telefon. „Mama”. Odebrałam .
- Halo? – zapytałam.
- Cześć kochanie, chciałam ci powiedzieć, że nie wrócimy jutro – powiadomiła mnie.
- Ok. W takim razie widzimy się jutro – powiedziałam do niej z uśmiechem na ustach.
- Papa – odpowiedziała.
Rozłączyłam się i dokończyłam moje śniadanie. Wypiłam kakao i wyszłam z domu, wcześniej biorąc telefon do ręki. Ruszyłam w kierunku parku. Puściłam sobie w słuchawkach „No Name” i powoli szłam po drodze kopiąc kamyk. Gdy tak szłam myślałam o wszystkim i o tym co teraz ze sobą zrobić. Skończyłam szkołę więc trzeba by się usamodzielnić. Po kilku minutach doszłam do parku. Usiadłam na ławeczce i oparłam się wygodnie na oparciu. Pogrążyłam się w myślach, patrząc w niebo. Piosenka się skończyła, a potem następna i kolejna. Przy czwartej z rzędu ktoś zasłonił mi oczy dłońmi. Nie domyśliłabym się kto to gdyby nie te perfumy…
- Dzień dobry Harry – uśmiechnęłam się i obróciłam głowę w jego stronę.
- Skąd wiedziałam, że to ja? – zdziwił się i usiadł koło mnie.
- Magia, a tak w ogóle to co tu robisz? – zapytałam.
- Poszedłem się przejść do parku – wyjaśnił.
- Aha – odpowiedziała mu i z powrotem podniosłam głowę ku niebu.
- O czym myślisz? – zapytał po chwili ciszy.
- O niczym – odparłam powoli.
- Powiadasz? – zaśmiał się.
- Powiadam – szturchnęłam go lekko w ramię.
Przez jakieś dwadzieścia minut siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Nagle lokers zaczął mruczeć pod nosem jakąś melodię. Po chwili słuchania rozpoznałam ją.
- Trying hard to fight these tears
Próbuję walczyć z tymi łzami
I'm crazy worried
Jestem szalenie zmartwiona
Messing with my head this fear

Strach miesza mi w głowie
I'm so sorry

bardzo mi przykro
You know you gotta get it out

Wiesz że musisz to z siebie wydostać

I can't take it
Nie mogę tego znieść
That's what being friends about

To jest coś znajomego* – zaśpiewałam.
- Znasz to? – zdziwił się.
- No oczywiście, że tak – prychnęłam.
- Tak w sumie to genialnie śpiewasz – pochwalił mnie.
- Dziękuje, ale nie wydaje mi się – uśmiechnęłam się.
- Ja wiem lepiej – pokazał mi język.
- Chyba nie – odpowiedziałam.
- Zobaczymy jeszcze –spojrzał w górę w niebo.
- Wracamy do domu? – zapytałam chłopaka.
- Tak, ale mam ochotę na lody – poinformował mnie.
- Po drodze jest taka fajna budka z lodami – powiedziałam.
- Ok. to idziemy – wstał z ławeczki.
Poszłam w jego ślady i ruszyliśmy w kierunku budki z lodami. Był tam taki miły siwy pan.
- Dzień dobry – przywitałam się.
- Ooo… kogo moje oczy widzą – uśmiechnął się do mnie – to co zwykle? – zapytał.
- Tak, a Harry ty na co masz ochotę? – zwróciłam się do lokers.
- To co ty – odpowiedział.
- W takim razie dwa razy to co zwykle – odpowiedziałam panu.
- Już się robi – mrugnął do mnie.
Po chwili w dłoni trzymaliśmy już trzy gałki lodów śmietankowych, truskawkowych i malinowych z polewą.
- Dziękujemy – podałam mu banknot żeby zapłacić za lody.
- Chwila, chwila ty jesteś Harry Styles z tego zespołu który kocha moja wnuczka? – zapytał wskazując mojego towarzysza.
- Tak to chyba ja – odpowiedział.
- A czy mógłbyś mi dać dla niej autograf? – zapytał.
- Oczywiście – odpowiedział i zaczął podpisywać kartkę dla Jane.
Lubiłam tą małą, zresztą pana Toma też. Mieszkał na tej samej ulicy co ja i był dobrym znajomym mojej rodziny. A wracając do Jane to miała 13 lat i była Directioners. Często zabierałam ją do kina czy na spacery, a kiedy była młodsza bawiłam się z nią na placu zabaw. Była miłą i uroczą dziewczynką o brązowych włosach i ciemnych oczach. 
Harry dał mężczyźnie autograf, pożegnaliśmy się z nim i poszliśmy do domu.
Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. Stwierdziłam, że odwiedzę chłopaków. Poszłam więc z Hazzą do Nialla. Chłopcy siedzieli na kanapie w salonie wgapieni w ekran telewizora na którym dwaj kolesie grzebali coś w Harleyu.
- Hejka chłopcy – przywitałam się.
- Ami! – wydarli się i rzucili na mnie.
- Chłopcy nie widzieliśmy się parenaście godzin, a zduszacie mi żebra – zaśmiałam się.
- Sorki – przeprosili i wstali ze mnie.
Niall spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam gest.
- Co to za uśmieszki – zauważył Louis i usiadł koło mnie na kanapie.
- Jakie znowu uśmieszki, po prostu uśmiechnęłam się do mojego przyjaciela – oburzyłam się.
- Tiaa – odpowiedział tylko.
Pokręciłam głową i przełączyłam telewizor na MTV.
- Ej – krzyknął Zayn – oglądałem to.
- Dobrze powiedziałeś „oglądałem”, a jak dobrze mnie w szkole uczyli to jest to czas przeszły – stwierdziłam i zaczęłam bujać się w rytm muzyki.
Skrzyżował ręce na piersiach i usiadł na ziemi. Zaśmiałam się z niego. Na następnej piosence również zaczął kiwać głową do rytmu. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam tam godzinę 1530.
- Ami mamy dla ciebie prezent – zaczął w pewnym momencie Niall.
Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem.
- Jaki znowu prezent? – zapytałam.
W tym momencie otrzymałam niebieską kopertę.
- Co to? – zapytałam.
- Otwórz to się dowiesz – powiedział Liam i uśmiechnął się.
Otwarłam powoli kopertę i wyjęłam kartkę. Czytałam to co było tak napisane…
- CO?! Bilet lotniczy do Polski?! – krzyknęłam.
- No mówiłaś, że chciałaś pojechać na ten turniej Marianny no to… – wyjaśnił mi Zayn.
Do moich oczu napłynęły łzy. To co zrobili było cudowne. Znam ich parę dni, a oni zrobili dla mnie tak wiele.
- Ami nie płacz – powiedział Malik i przytulił mnie.
Wtuliłam się w niego niczym mała dziewczynka, a on pozwolił mi moczyć sobie zieloną koszulkę.
- Chłopcy to jest, cudowne… Dziękuje wam, jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego – przyznałam.
- Oj, to nic takiego – powiedział Hazz.
- A wiesz co jest w tym najlepsze? – zapytał mnie Lou z dziwnym uśmieszkiem.
- No co?
- To, że lecimy tam wszyscy razem – zaśmiał się.
- Na serio? – zapytałam.
- Tak na serio, młoda – odpowiedział Horan.
Rzuciłam się na nich i zrobiliśmy wspólnego misiaczka.
- Kocham was! – krzyknęłam.
- My ciebie też – odpowiedzieli i wzmocnili swój uścisk.
Zeszli ze mnie i wyszliśmy na taras. Położyliśmy się na trawię głowami do siebie.
- To kiedy jest ten lot? – zapytałam.
- W czwartek o 1515  musimy być na lotnisku – wyjaśnił mi Li.
- Mhm, a gdzie będziemy mieszkać?
- U twojej babci – powiedział obojętnie Hazz.
- U. Mojej. Babci? – zdziwiłam się mega.
- Noo – zaśmiał się.
- A jak się z nią skontaktowaliście?
- Twoi rodzice do niej zadzwonili i powiedzieli że akurat jadą do sanatorium i dom będzie pusty.
- RODZICE! – zerwałam się.
- Co z nimi? – przeraził się Horan.
- Jutro wracają – wyszeptałam.
- No i… - nadal nie rozumiał.
- No i muszę ogarnąć dom – wyjaśniłam powoli.
Zaczęli się śmiać.
- Jeny już myślałem, że coś im się stało – powiedział Lou łapiąc się za serce.
- Tak, tak to wy się tu śmiejcie, a ja idę sprzątać – oznajmiłam i wstałam z ziemi.
- To do zobaczenia – pomachali mi.
- Pa – odmachałam im.
Poszłam do siebie, otworzyłam drzwi i przeszłam do salonu. Wszystkie sztućce itp. zaniosłam do kuchni i wsadziłam do zmywarki po czym włączyłam ją. Wróciłam do pokoju i włączyłam na wieży płytę z polskimi piosenkami. Zaczęłam sprzątać podśpiewując do nich. Odkurzyłam podłogę, starłam kurze, a wszystkie śmieci wyrzuciłam do śmieci. Po skończonym salonie umyłam jeszcze podłogę i przeszłam na górę. W gościnnym porządek, u rodziców też, łazienka czysta, mój pokój… syf jak cholera. Westchnęłam głośno i zabrałam się za sprzątanie. Gdy był w miarę porządek zabrałam się za układanie w szafie. I w ten sposób po 2 i pół godzinach w całym domu miałam porządek. Stwierdziłam, że mogę się już spakować, żeby nie musieć tego robić na ostatnią chwilę. Po godzinie byłam już praktycznie gotowa, w czwartek będę musiała tylko dopakować te najpotrzebniejsze rzeczy.
Położyłam się na łóżku i wzięłam się za czytanie książki, by ją dzisiaj skończyć, miałam tylko nadzieję, że dzisiaj nikt mi już nie przeszkodzi w tym.
Po półtoragodzinnym czytaniu udało mi się skończyć. Odłożyłam książkę na półeczce po czym poszłam do łazienki się wykąpać. Umyłam włosy truskawkowym szamponem i wyszłam z kabiny. Wytarłam się i wsmarowałam w ciało kokosowy balsam. Przebrałam się w piżamkę i wróciłam do siebie. Położyłam się pod kołdrę. Już prawie zasypiałam gdy dostałam smsa. Spojrzałam na wyświetlacz i sobaczyłam „Zayn”. Odblokowałam telefon i przeczytałam wiadomość: „Dobrej nocki Ami ;p”.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i odpisałam: „Kolorowych snów, Zayn .” Położyłam głowę z powrotem na poduszce i przeniosłam się w objęcia Morfeusza.







____________________________________________________

Dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednim rozdziałem :D




 5 komentarzy = nowy rozdział

poniedziałek, 24 marca 2014

Chapter six. "Surprise for You!"

                Obudziłam się po 10. Chłopcy mają szczęście, że mnie dzisiaj nie obudzili, bo chyba bym im oczy wydłubała. Spało mi się mega wygodnie, no ale czas wstawać, nie można przecież całe życie gnić w łóżku…
Ogarnęłam się lekko i zeszłam na dół, chłopcy siedzieli w kuchni przy stole.
- Dzień dobry – przywitałam się i usiadłam koło Liama.
- Hejka. I jak się spało? – zapytał Lou.
- Genialnie, dziękuje – posłałam mu uśmiech.
Odwzajemnił go.
Wzięłam jedną kanapkę ze stosu przede mną i zaczęłam jeść.
- To może dzisiaj pójdziemy do kina, co? – zapytał Zayn.
- No spoko, spoko – odpowiedziałam.
- To co o 14? – zaproponował Ni.
- Ok. To ja lecę się przebrać i ogarnąć i widzimy się za dwie godziny, tak?
- Tak jest – zasalutowali.
Pożegnałam się z nimi i poszłam do siebie.
Od razu skierowałam się do łazienki gdzie wzięłam długi odprężający prysznic, a przy okazji umyłam włosy.
Owinięta kremowym ręcznikiem poszłam do siebie. Przebrałam się w dżinsowe rurki, białą bokserkę i czarne Nike. Na wierzch założyłam bordową rozpinaną bluzę, a na głowę czarną czapkę. Wróciłam do łazienki i przejechałam tuszem po rzęsach, a z suchych już włosów zaplotłam szybkiego kłosa na bok. Na szyję założyłam naszyjnik z serduszkiem, który dostałam od babci i dziadka na 17-ste urodziny. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku, w rękę chwyciłam tableta i weszłam na Tweetera. Zauważyłam, że przybyło mi followersów. Kliknęłam w nie i zauważyłam pięć znanych mi twarzy, a mianowicie chłopaków z zespołu. Uśmiechnęłam się do ekraniku i dodałam Tweeta: „Dzisiaj kino z @One_Direction!” Od razu pojawiły się komentarze, były też nawet od chłopaków. Sprawdziłam też fejsa, a tam co? Nic.
Wyłączyłam tableta, gdy dostałam smsa od Mani: „No, no mała nie mówiłaś mi, że znasz moich przyszłych mężów ;p ;**”. No tak ona była ich wielką fanką. Wpadłam na pewien pomysł. Odpisałam jej: „Nie martw się poznam cię z nimi, pani Styles ;*”
Szybko otrzymałam odpowiedź: „No ja mam taką nadzieję ;P”.
„Ok. ja lecę z chłopkami do kina, napiszę później ;*”
„Spoczko ;p Mogłabyś ich ode mnie pozdrowić…?”
„Nie ma sprawy, słońce <3”
„Dziękuje. Wiesz, że Cię kocham?”
„Pff... No oczywiście, że wiem. Nie masz wyjścia ;P”
„Hahaha. To baw się dobrze. Buziaki :**”
„Dzięki! Do później, papatki „
Schowałam telefon do kieszeni, razem z portfelem. Była już 1350, więc postanowiłam pomału wychodzić. Chwyciłam szybko jeszcze moje ukochane ray-bany i wyszłam z domu, wcześniej go zamykając. Chłopcy akurat też już wychodzili od Horana więc udałam się w ich kierunku.
- Siemson – odezwałam się.
- Hejka, to co idziemy? – zapytał Liam.
- Mhmm... – przytaknęłam.
Ruszyliśmy w kierunku kina. Gdy przechodziliśmy przez park do chłopaków podeszły dwie dziewczyny prosząc o autograf.
- A możemy sobie jeszcze zrobić z wami zdjęcie? – zapytała jedna z nich.
- Jasne – odpowiedział Harry i posłał jej uśmiech.
- Ja mogę zrobić – zaproponowałam.
- Dzięki – dziewczyna podała mi aparat i ustawiły się z zespołem.
Cyknęłam trzy fotki i oddałam go brunetce.
- Dziękujemy – powiedziały.
- Spoko. Do usług – Harry mrugnął do nich.
Te zarumieniły się i odeszły.
- To co, możemy już iść? – zapytał Louis.
- A czemu nie? – odpowiedziała mu Ni.
Poprawiłam okulary i poszliśmy.
- To na co idziemy? – zapytał gdy staliśmy przed kinem.
- Madagaskar 3! – powiedział Liam.
- Okej. – podeszliśmy do kasy i kupiliśmy sześć biletów na bajkę.
- To co teraz, popcorn? – odezwał się Niall i uśmiechnął się szeroko.
- No oczywista oczywistość – odpowiedziałam i pobiegliśmy do barku.
Kupiłam sobie duży kubełek popcornu i dużą Cole Zero. Za 5 minut zaczynał się nasz film więc poszliśmy do sali nr 4. Zajęliśmy nasze miejsca. Ja, Niall i Louis usiedliśmy na same górze na środku, a reszta rząd przed nami. Po chwili film się zaczął. Podczas wyświetlania go zachowywaliśmy się gorzej niż dzieci. Krzyczeliśmy i śmialiśmy się na całą sale. My przy okazji rzucaliśmy w Zayna, Liama i Harry’ego popcornem.
- Wyginam śmiało ciało! Wyginam śmiało ciało! Dla mnie to… – zaśpiewał Hazz.
- MAŁO!! – wydarliśmy się na końcówce filmu.
Wyszliśmy, a raczej wybiegliśmy z kina i ruszyliśmy w kierunku restauracji. Zajęliśmy stolik przy oknie i po chwili podeszła do nas kelnerka z MENU. Wybrałam sobie sałatkę grecką. Po ok. 15 minutach dostaliśmy nasz dzisiejszy obiad. Zjadłam moją sałatkę i podjadałam frytki z talerza Nialla. W pewnym momencie spojrzał na mnie takim wzrokiem, że gdyby zabijał już dawno leżałabym martwa na podłodze. Ja posłałam mu uroczy uśmiech.
Koło 1630 zaczęliśmy się zbierać do domu. Po drodze zatrzymaliśmy się jednak w parku i usiedliśmy na jednej z ławek.
- Chłopcy mam do was prośbę – zwróciłam się do nich.
- Słuchamy – odezwał się Li.
- No bo moja przyjaciółka jest waszą wielką fanką i pomyślałam sobie, że może byście coś do niej powiedzieli jak będę z nią dzisiaj gadała na Skypie, co wy na to? – zapytałam.
- Spoko. Nie ma sprawy mała – odezwał się Harry.
- Dzięki – uśmiechnęłam się.
Zaczęliśmy się zbierać przed domem byliśmy po 20 minutach.
 - To o której mamy być? – zapytał Zayn.
- Za jakieś pół godziny – odpowiedziałam.
- Ok – uśmiechnął się.
- To widzimy się za chwile – pomachałam im.
Weszłam do domu i skierowałam się do kuchni po mój ukochany sok pomarańczowy. Razem z moim napojem ruszyłam do siebie do pokoju. Położyłam się na łóżku i odpaliłam go. Szybko napisałam do Mani smsa żeby weszła na Skypea. Po chwili na ekraniku zobaczyłam napis: „Mańka <33 dzwoni” odebrałam i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Marianny.
- Siemka – odezwałam się.
- Hejka – odpowiedziała.
- Słuchaj, mogłybyśmy rozmawiać dzisiaj po angielsku? – zapytałam.
- Of course – odpowiedziała i zaśmiałyśmy się.
- I tak co tam u ciebie?
- Mam mega stresa przed zawodami.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam.
- Kto to? – zapytała po polsku.


- Surprise for you! – uśmiechnęłam się.
Marianna otworzyła oczy.
- Ami jesteś? - usłyszałam z dołu.
- Do góry! – odkrzyknęłam im.
Po chwili w moim pokoju pojawiła się cała piątka.
Wskoczyli na moje łóżko.
- Czy to jest… – zapytała.
Uśmiechnęłam się do niej.
- Mania, poznaj proszę chłopaków z One Direction: Zayna, Liama, Harry’ego, Louisa i Nialla o którym ci opowiadałam. Chłopcy poznajcie proszę waszą największą fankę Mariannę. Inaczej panią S… – niestety nie dokończyłam.
- Hejka! – przerwała mi.
- Cześć – przywitali się.
Rozmawialiśmy tak jeszcze godzinę, kiedy Mania musiała lecieć na trening przed zawodami.
- Na jaki trening szła? – zapytał mnie Harry gdy już się rozłączyłam.
- Taneczny – wyjaśniłam – dzisiaj ma ostatni przed zawodami ogólnopolskimi.
- Wow – wydusił tylko.
- No chciałam na nie jechać ją wspierać ale niestety nie było już biletów na samolot – spojrzałam na nich.
- Mhmm…
- Dobra my lecimy bo Paul ma dzwonić – powiedział Liam.
- Ok. To papa – przytuliłam ich.
- Do jutra mała – odpowiedzieli.
Spojrzałam na zegarek była już 1914  . Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kisiel o smaku owoców leśnych. Kubek z kisielem zaniosłam sobie do pokoju, usiadłam w salonie i włączyłam sobie telewizje. Leciał akurat jakiś film. Tak mnie wciągnął, że nawet nie wiem kiedy zrobiła się 2030. Zaniosłam kubeczek do kuchni i włożyłam do zmywarki. jutro wracają rodzice, więc wypadałoby posprzątać… A tam…
To jutro. Westchnęłam i ruszyłam do góry. Chwyciłam moją piżamkę i poszłam się wykąpać, wzięłam długi gorący prysznic i umyłam włosy. Nasmarowałam ciało kokosowym balsamem i przebrałam się. Poszłam do siebie do pokoju i położyłam się do łóżka. Do ręki wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Po jakiejś godzinie usłyszałam, że ktoś rzuca kamykami w moje okno. No nie wierzę, w takim momencie… Podeszłam do okna i otwarłam je. Na ogródku stał Niall.
- Czego? – zapytałam.
- To co spacerek? – zapytał z uśmiechem.
Od razu się uśmiechnęłam, przed x-factorem bardzo często chodziliśmy na spacery w nocy.

- Wiesz Ami, boję się tam iść – przyznał Niall gdy dwa tygodnie prze castingiem gdy leżeliśmy w parku na ławce.
Wcale nie przeszkadzało nam to, że jest po 23.
- Mówiłam ci już, że nie ma czego – przekręciłam głowę w jego stronę – na pewno ci się uda, zobaczysz.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on objął mnie ramieniem bawiąc się moim włosami. Zamknęłam oczy.
- Wiesz co? – zapytał po chwili milczenia.
- Hmm? – mruknęłam.
- Myślę, że każdy chciałby mieć taką przyjaciółkę jak ty – wyszeptał.
- Aww… Ni, to słodkie – zaśmiałam się.
Nagle usłyszałam jak chłopak mruczy pod nosem jakąś melodie. Uśmiechnęłam się gdy tylko ją rozpoznałam, zaczęłam śpiewać po cichu…


 - Daj mi chwilę tylko się ubiorę – powiedziałam i zamknęłam okno.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ciuchy, szybko się przebrałam.
Włożyłam telefon do kieszeń i zbiegłam po schodach na dół. Blondyn już na mnie czekał.
- To co park? – zapytał z uśmiechem.
Ruszyliśmy w jego kierunku.
- No to teraz opowiadaj co tam u ciebie – zaczął blondyn.
Opowiedziałam mu prawie wszystko co wydarzyło się przez te dwa lata.
- A co z Mattem? – zapytał.
Gdy usłyszałam jego imię po moim policzku mimowolnie spłynęła łza.
- My już nie jesteśmy razem – wyszeptałam.
Chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął ku ławce. Usiedliśmy na niej, a ja zaczęłam mu opowiadać jak przyłapałam go w klubowej łazience z Jasmine, moją byłą przyjaciółką. Powiedział mi wtedy, że nigdy mnie nie kochał, a ich romans trwa już ponad półtora miesiąca.
- Po tym wszystkim zamknęłam się w sobie, praktycznie nie wychodziłam z pokoju, z nikim nie rozmawiałam. Cięłam się. Trwało to jakieś cztery miesiące. Kiedy mama chciała zapisać mnie do psychologa „wróciłam” do życia. Jednak nie byłam już tą samą Amelią. Dopiero kiedy Mania przyleciała do mnie z Polą na dwa tygodnie przemówiły mi do rozumu – opowiedziałam mu.
On tylko mocno mnie do siebie przytulił.
- Przepraszam – powiedział mi do ucha.
- Ale za co? – zdziwiłam się.
- Obiecywałem ci, że zawsze będę przy tobie, a teraz cię zawiodłem. Przepraszam – odpowiedział.
- Niall, nie mam ci tego za złe – chwyciłam go za policzki żeby na mnie spojrzał – było, minęło. Ważne, że teraz ze mną jesteś – przytuliłam go.
- I już zawsze będę – szepnął.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę.
- Wracamy? – zapytałam.
- Tak, chodźmy – odpowiedział.

Wstaliśmy z ławeczki i ruszyliśmy w kierunku domu żartując. Doszliśmy w jakieś 20 minut, pożegnaliśmy się i każdy poszedł do siebie. Od razu pobiegłam do pokoju i przebrałam się w piżamę i położyłam się w łóżku. Szybko zasnęłam.




_______________________________________________________
No i mamy kolejny rozdział. Doszła do nas nowa bohaterka, która pojawi się również w zakładce.
Bardzo dziękuje za wszelki komentarze, ale patrząc na liczbę wejść (505. 0.0) to strasznie mało. Nie chciałam tego robić, ale inaczej nie będzie tutaj żadnych komentarzy :/

3 komentarze = nowy rozdział

czwartek, 20 marca 2014

Chapter five. "But I Sleep On Niall’s bed”

Film się skończył, a my wprost tryskaliśmy energią.
- Horan to ty? – krzyknął Lou wskazując na zdjęcie stojące nad kominkiem.
- Jakie bobo – zaśmialiśmy się wszyscy.
Niall pokazał im język.
- To co teraz oglądamy? – zapytał Liam.
- Może „Ostatnią piosenkę” ? – zaproponował Harry.
Spojrzałam na niego zdziwiona ale pokiwałam głową i włożyłam do odtwarzacza odpowiednią płytę. W pewnym momencie włożyłam dłoń do opakowania HARIBO jednak nic już tam nie było.
- Niall skończyły mi się żelki – powiedziałam głośno.
- No i…? – zapytał unosząc brwi.
- Kupiłeś mi tylko jedną paczkę? – zapytałam oskarżycielsko.
- Niee… – powiedział przerażony, zmroziłam go wzrokiem – no dobra.
- W takim razie – powiedziałam spokojnie – zapieprzaj mi po żelki! – wydarłam się.
Ten zerwał się z miejsca wyleciał z salonu, a ja z uśmiechem rozsiadłam się na kanapie.
Wybuchliśmy głośnym śmiechem. Po jakiś 10 minutach drzwi kuchni trzasnęły, a przede mną stanął  blondyn.
- Łapaj – powiedział i podał mi dwie paczki żelek.
- Dziękuje kochanie – posłałam mu miły uśmiech.
Usiadł na swoim miejscu i dokończyliśmy film, a po nim kolejny. Aż zrobiło się po północy.
- Dobra chłopcy, nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Niall pokaże wam gdzie możecie się położyć – ten pokiwał głową.
Podeszłam do każdego i pożegnałam się buziakiem w policzek. Gdy doszłam do Zayna, przytrzymał mnie za dłoń.
- Dobranoc Ami – wyszeptał.
Obdarzyłam go szerokim uśmiechem. Pomachałam im jeszcze i weszłam do góry do swojego pokoju. Chwyciłam moją jakże seksowną piżamkę, czyli szare, króciutkie spodenki i do tego starą, męską koszulkę, która sięgała mi ledwie do połowy ud. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam gorący prysznic. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i wróciłam do siebie. Położyłam się wygodnie w łóżku. Zamknęłam oczy i nie wiem nawet kiedy zmorzył mnie sen.
~~~~~~
- Amelio, czas wstawać – ktoś wyszeptał mi do ucha.
- Jeszcze pięć minut mamo – wymamrotałam i przykryłam głowę kołdrą.
- Żadne pięć minut!– powiedział głośniej i odsłonił mi twarz, otworzyłam oczy.
- Zayn, proszę cię: daj mi spać, ja mam wakacje – chwyciłam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie tak, że dzieliło nas jakieś 10 cm – proszę.
- Jestem tu za 20 minut i jak wtedy nie wstaniesz to wrzucę cię do wanny.
Powiedział i zniknął za drzwiami. Westchnęłam i spod poduszki wyjęłam telefon. Nie wierzę, 842.
- Malik, już nie żyjesz – krzyknęłam jak najgłośniej umiałam.
Usłyszałam tylko śmiech i krzyk Horana: „Mówiłem ci, że tak będzie!”.
Zwlokłam się niechętnie z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam turkusowe rurki i szary
t-shirt. Przeszłam do łazienki i przebrałam się. Włosy zaplotłam w byle jakiego kłosa na boku i wyszłam. Szurając nogami zeszłam na dół. Usłyszałam rozmowy dochodzące z kuchni, więc tam się też udałam.
Wszyscy siedzieli przy stole. Zmroziłam Zayna wzrokiem, a ten tylko posłał mi uśmiech. Usiadłam na krześle i położyłam głowę na stole.
- Do czego to doszło żebym ja w swoim własnym domu musiała wstawać o świcie – wymamrotałam w stół.
- Oj już nie przesadzaj – powiedział Harry i postawił przede mną talerz jajecznicy. – Smacznego.
- Dziękuje.
Próbowałam się uśmiechnąć ale ze względu na godzinę wyszedł tylko grymas. Zaczęłam jeść.
- Harry, to jest genialne – pochwaliłam loczka.
- Polecam się na przyszłość – uśmiechnął się szeroko.
Zjadłam moje śniadanie i podeszłam do blatu. Wyjęłam mój kubek z napisem „Crazy Girl”. Zrobiłam sobie kawy, obróciłam się przodem do chłopaków, wszystkie ich oczy były zwrócone w moja stronę.
- No co, budzicie mnie w środku nocy to chociaż musze sobie kawę wypić – wyjaśniłam.
Ci tylko zaśmiali się głośno. Wzięłam kubek i wróciłam z powrotem na moje miejsce.
- To co dzisiaj robimy? – zapytał Lou.
- Opierdaling – zarządziłam.
- No weź – zrobili oczy a’la kot z Shreka.
- Wy róbcie co chcecie ale ja się nigdzie nie ruszam.
- Jak chcesz – powiedział Niall.
- To już na mnie nie działa, kotenieńku – oznajmiłam.
Pokazał mi język.
- To my będziemy się pomału zwijać – rzekł Liam.
- Ale zobaczymy się jeszcze dzisiaj? – zapytał z nadzieją Harry.
- No oczywiście że tak – posłałam im uśmiech.
Chłopcy wyszli, a ja rozłożyłam się na kanapie w salonie. Włączyłam tableta, którego wczoraj tu zostawiłam i położyłam go sobie na kolanach. Weszłam na Skype’a i zobaczyłam, że Mania, moja dobra znajoma z Polski, jest dostępna. Tak właściwie to ma na imię Marianna, ale Mania jest po prostu krócej. Po chwili na ekranie wyskoczyła mi uśmiechnięta twarz mojej przyjaciółki    
- Hej Ami- powiedziała.
- Siemka, co tam?
Zaczęłyśmy gadać o wszystkim i o niczym aż z 1000 zrobiła się 1300.
- Dobra, ja muszę lecieć bo za chwilę mam trening – powiedziała.
- Ok. To papa – pomachałam jej i rozłączyłam się.
Siedziałam wpatrując się w monitor. W końcu weszłam na Tweetera i na jakieś strony plotkarskie. Jednak jak zwykle nic nie było. Wyłączyłam tableta, w momencie gdy odkładałam zadzwonił mój telefon, to Niall.
- Halo? – odezwałam się.
- Hejka co robisz? – zapytał.
- Nudzę się, a co mogę robić?
- To może wpadniesz do mnie?
- Pewnie, za 10 minut jestem – oznajmiłam.
- Czekamy – odpowiedział i rozłączył się.
Poszłam do korytarza ubrałam buty i wyszłam z domu zamykając je. Przeszłam parę metrów do domu Horana i zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył mi Liam.
- Zapraszam – odsunął się od drzwi.
- Ależ dziękuje – zaśmialiśmy się.
Przeszliśmy do salonu gdzie siedziała reszta.
- Dzień dobry panom – przywitałam się.
- Hej mała – powiedział Harry.
- Mała to jest twoja pała, a ja jestem niska – odpyskowałam mu.
Chłopcy zrobili głośne „Uuu...” a ja wybuchłam śmiechem.
Usiadłam koło Louisa, który jadł marchewkę.
- Hejka – odezwałam się do niego.
Obrócił głowę w moim kierunku i kiwnął głową.
- No to co robimy bo głodny jestem – narzekał Niall.
- Ty ciągle jesteś głody – odpowiedział mu lokers.
- Ale ja też jestem głodna – odezwałam się.
- To idziemy gdzieś czy robimy coś w domu? – zapytał Liam.
- No to ja mogę zrobić obiad – poinformowałam ich.
- No ale ty będziesz gotować ze trzy godziny – zaczął marudzić zrozpaczony blondyn.
- A jak zrobię pierogi?
- No jak pierogi to jestem za – ożywił się.
- Pierogi? What is it „pierogi”? – zapytali zdziwieni chłopcy.
Zabrzmiało to tak komicznie, że aż wybuchłam śmiechem.
- To takie polskie danie – wyjaśniłam im.
- To może ci pomogę? – usłyszałam głos Hazzy.
- Jasne, że tak tylko ktoś musiałby skoczyć do sklepu po truskawki i jagody – spojrzałam z nadzieją na Horana.
- To ja skocze – odrzekł.
- No spoczko – uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak wstał i wyszedł, a ja pociągnęłam Harry’ego za rękę do kuchni. Wyjęłam wszystkie składniki i zabrałam się za robienie ciasta, on tylko przyglądał mi się z boku i co jakiś czas zadawał jakieś pytania.
Podzieliłam je na dwie części i jedną dałam Stylesowi do rozwałkowania. W tym samym czasie do domu wrócił Niall z zakupami.
- To możesz wyciąć z tego kółka, a ja zrobię farsz – poleciłam.
- Ok. – odpowiedział.
Zabrałam się za owoce. I w ten sposób po jakiejś godzinie mieliśmy gotowy dzisiejszy obiad.
- Obiad! – krzyknęliśmy równocześnie z Harrym.
Po chwili cała czwórka siedziała przy stole. Nałożyli sobie, a ja z loczkiem dołączyliśmy do nich.
- Smacznego – powiedziałam.
Zabraliśmy się za jedzenie.
- Ej! – odezwał się Hazz – dobre to.
- No przecież mówiłem że dobre – oburzył się Niall.
- Cieszę się, że wam smakuje.
Chłopcy nałożyli sobie dokładkę i po 20 minutach po pierogach nie było śladu.
- Ale się najadłem – zaśmiał się Lou.
- To co, teraz spacer? – zaproponowałam.
- Spoko.
Ubraliśmy się bo na dworze nie było za ciepło i wyszliśmy do parku. Usiedliśmy na fontannie w jego samym środku.
- Ami, wszystko w Polsce jest takie wspaniałe? – zapytał Malik.
- A co masz na myśli? – spojrzałam na niego zza moich okularów.
- No wiesz, jedzenie, dziewczyny… – wyjaśnił.
Gdy to usłyszałam zakrztusiłam się sokiem, który właśnie piłam, a chłopcy zaśmiali się.
- Nie wiem, chyba tak – powiedziałam cicho cała czerwona.
- To skoro wszystkie dziewczyny są takie ładne jak Amelia to ja jadę do Polski – przyznał Harry.
- Weź przestań – spojrzałam na niego.
- Ale to jest prawda – oburzył się.
- Głupi jesteś – szturchnęłam go w ramię.
- To ja ci mówię, że jesteś ładna, a ty mnie od głupków wyzywasz?! O ty zła kobieto! – krzyknął i ochlapał mnie wodą z fontanny.
Nie pozostała mu dłużna.
- Pożałujesz tego – wyszeptałam w jego kierunku.
Zdjęłam okulary i przewiesiłam je sobie na dekolcie. Uśmiechnęłam się do niego słodko i popchnęłam go do wody.
- Ups – powiedziałam rozkładając ramiona.
Zaczęliśmy się śmiać.
- To było dobre mała – powiedział mulat i przybił mi piąteczkę.
- Harry, nic nie mówię, ale chyba ci troszkę loczki przyklapły – oznajmiłam wskazując ręką na jego włosy.
- Ciekawe dlaczego – mruknął i wstał z fontanny.
- Nie mam pojęcia – wzruszyłam ramionami.
- Ami… – uśmiechnął się i rozłożył ramiona – chodź zrobimy misiaczka.
Zaczął iść w moim kierunku.
- Dziękuje ale nie skorzystam – wycofywałam się w stronę chłopaków.
- Ale ja nalegam.
- Wiesz, ja wolę przytulić się do Louisa – przyznałam i podeszłam do niego .
Chłopak objął mnie ramionami.
- Ale ty jesteś – skrzyżował ręce na piersiach i tupnął nogą.
- Oj Hazzuś – Zayn położył mu rękę na plecach.
W końcu odsunęłam się od Tomlinsona.
- Wracamy – zapytał Liam.
Pokiwaliśmy głowami i śmiejąc się z mokrego Stylesa poszliśmy do domu. To dziwne znam ich niecałe cztery dni, a czuję jakbyśmy znali się od dziecka. Są naprawdę cudownymi chłopakami. Każdy z nich ma zupełnie inny charakter i razem doskonale się dopełniają.
Po jakiś 10 minutach doszliśmy do domu. Weszliśmy do środka i usiedliśmy w salonie, włączyliśmy jakiś program muzyczny. W pewnym momencie zadzwonił telefon Liama. Ten spojrzał na wyświetlacz i wyszedł do kuchni.
- A tak w ogóle Ami, to co masz zamiar robić od września? – zapytał Harry.
- Myślałam o przeprowadzce do Londynu, ale jeszcze nie wiem – przyznałam.
- No co ty? Na serio? – zapytał Lou.
- No a czemu nie? – zdziwiłam się.
- To może zamieszkasz z nami? – zaproponował Zayn.
- Nie chcę zwalać się wam na głowę – zaprzeczyłam.
- Ale nikomu nie zwalisz się na głowę.
- To miłe z waszej strony, ale dziękuje nie skorzystam – uśmiechnęłam się lekko.
- Jak chcesz, ale pamiętaj, że w naszym domu zawsze będziesz mile widziana – powiedział Niall.
- Dzięki – uśmiechnęłam się słodko.
W tym momencie wrócił do nas Liam.
- Mamy problem – usiadł na kanapie.
- Co się stało? – zapytał przerażony Louis.
- We wtorek musimy wracać do domu – oznajmił cicho.
- Co?! – krzyknęliśmy wszyscy.
- No Paul dzwonił i mówi, że coś się pokomplikowało i musimy wracać wcześniej – wyjaśnił.
- Ale to nie fair – oburzył się Harry.
- No ale mamy przecież jeszcze pięć dni – odezwałam się.
- No wiemy, ale mieliśmy być dwa tygodnie.
- Oj nie smutajmy już.
- To co horror? – zapytał niespodziewanie Louis.
Zgodziliśmy się. Trochę się bałam bo było horrory to nie moja bajka, no ale czego się nie robi.
Usiadłam wygodnie i podciągnęłam kolana pod brodę po czym objęłam kolana rękami.
Chłopcy włączyli „Smakosza”. Podczas jednej sceny nie wytrzymałam i wtuliłam się w siedzącego obok Louisa. Ten objął mnie ramieniem i przysunął jeszcze bliżej siebie. Resztę filmu spędziłam w takiej pozycji z głową na jego klatce piersiowej. Gdy już się skończyło spojrzałam na mulata i nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęłam się do niego, a on zrobił to samo.
- Dziękuje - powiedziałam.
- Spoko – pokazał te swoje białe jak śnieg ząbki.
- To co Ami, zostajesz u nas na noc? – zapytał Li.
- No nie wiem, nie wiem – pokręciłam głową.
- Prosimy – powiedzieli równocześnie.
- Skoro tak ładnie prosicie to zostanę, ale śpię na łóżku Nialla.
- A czemu tam?
- Bo on ma takie wygodne łóżko – pokazałam im ząbki.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Dobra kochani, wy tu sobie siedźcie, ale ja jestem padnięta – oznajmiłam po 20 minutach.
- My też zaraz pójdziemy – wstał z miejsca Hazz i przeciągnął się.
- Dobranoc – powiedziałam i ruszyłam w kierunku schodów.
- A buzi na dobranoc? – usłyszałam głos Malika.
Westchnęłam głośno i wróciłam do nich. Dałam każdemu buziaka w policzek i poszłam znowu na górę, tym razem nikt mnie nie zatrzymał.

Podeszłam do szafy blondynka i wyciągnęłam jakąś koszulkę. Rozebrałam się do bielizny i wciągnęłam ją na siebie. Położyłam się do łóżka i po chwili już spałam.



___________________________________________________
Kolejny rozdział pojawi się w poniedziałek, chyba, że wstawię w niedzielę :D

Czytasz = komentujesz
Dla Ciebie to tylko kilka chwil, a dla mnie ogromna motywacja do dalszego pisania.
<3