niedziela, 27 lipca 2014

Chapter fifteen. “See you”

Obudził mnie budzik dzwoniący o 8:30 , dzisiaj wracamy do Irlandii.
Kiedy tylko otworzyłam oczy przypomniały mi się wydarzenia z wczorajszego wieczora. Co teraz będzie z naszą przyjaźnią? Dobrze, że się w porę opanowałam i wyszłam stamtąd nim doszło do tego durnego pocałunku. 
Wstałam z łóżka i poszłam do pokoju wybrać jakieś ciuchy na dzisiejszy dzień. Tutaj było ciepło, ale wracamy do deszczowej stolicy UK. W końcu się zdecydowałam. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki po drodze spotykając Horana.
- Hejka Ami – przywitał się.
- Hej – odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- Zejdź za chwilę na dół, zrobiliśmy śniadanie – oznajmił.
Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się w jasne dżinsy, niebieską bluzkę z Cookie–Monster. Uczesałam włosy w warkoczyka i zrobiłam sobie delikatny makijaż, po czym wróciłam do siebie. Na rękę założyłam niebieską bransoletkę. Gotowa zeszłam na dół, gdzie siedziała już cała piątka chłopaków.
Gdy weszłam cztery pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Siemka – powiedziałam siadając koło Liama.
- Hej – odpowiedzieli razem, a Zayn tylko mruknął coś pod nosem.
- Smacznego – uśmiechnął się Hazz stawiając przede mną talerz z omletem z dżemem truskawkowym nałożonym na kształt uśmiechniętej buzi. Urocze.
- Dziękuje – posłałam mu delikatny uśmiech – a tak w ogóle to gdzie dziewczyny?
- Poszły do domu, powiedziały że przyjdą na lotnisko – odpowiedział Loui.
Zabrałam się za jedzenie. Czułam na sobie wzrok mulata, ale bałam się spojrzeć w jego stronę. Kiedy skończyłam moje dzisiejsze śniadanie, podziękowałam chłopakom.
- Dobra, ja idę się do końca spakować i widzimy się tutaj za 35 minut, co? – oznajmił Lou.
- Spoko, ja też muszę się dopakować – odpowiedziałam.
Pomachałam im i w towarzystwie pasiastego udałam się na górę. Gdy byliśmy już w połowie schodów chłopak zapytał:
- Nie wiesz może co się stało Zaynowi?
- A czemu? – zdziwiłam się.
- Dziwnie się zachowuje od wczoraj. Chodzi jakiś smutny, przygnębiony, nawet z nami nie rozmawia. Nie śmieje się, boje się o niego – spuścił głowę.
- Nie martw się Lou, na pewno wszystko się wyjaśni, może ma jakiś zły dzień. Dajmy mu spokój – położyłam mu rękę na ramieniu.
- Dzięki – pocałował mnie w policzek i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Ruszyłam w kierunku swojego. Czyli jednak dla niego wczoraj też coś znaczyło. Debilko! Weszłam do pokoju i zabrałam się za pakowanie.
Po pół godzinie byłam już gotowa. Ubrałam na nogi szare skejty, a na głowę ubrałam niebieską czapkę z tym samym motywem co bluzka. Spojrzałam smutnym wzrokiem na mój ukochany pokoik i wyszłam z niego. Chwyciłam rączkę walizki i ruszyłam w kierunku schodów, po czym powoli z nich schodzić.
Gdy zeszłam chłopaków jeszcze nie było. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i sprawdziłam godzinę, 10:23 . Schowałam z powrotem na swoje miejsce i oparłam się o walizkę postawioną przy ścianie. Nie czekałam nawet 10 minut gdy w korytarzu stała już cała piątka gotowa do drogi. Wyszliśmy z domu, wcześniej go zamykając i wsiedliśmy do zamówionych taksówek. Powiedziałam kierowcom gdzie mają się udać i już po chwili staliśmy w hali odpraw na lotnisku.
Stałam w kolejce czekając na moją kolej, gdy nagle poczułam, że ktoś zasłonił mi oczy. Dotknęłam dłoni tej „tajemniczej osoby” i najechałam swoimi na jej nadgarstek.
- Też będę za wami tęsknić dziewczyny.
Po czym obróciłam się i mocno przytuliłam stojące za mną wariatki. Pola i Mania miały łzy w oczach, zresztą ja tak samo.
- To fajnie, że przyleciałaś – zaczęła Mania.
- Ale szkoda, że już wylatujesz – dodała Pola.
- Przecież niedługo na pewno się zobaczymy – pocałowałam obydwie w policzek. „Pasażerowie lotu do Mullingar, do Irlandii, proszeni są o podejście do bramki nr 3, dziękuje” usłyszeliśmy z głośników.
Jeszcze raz mocno je przytuliłam, chłopcy zrobili to samo i udaliśmy się w kierunku naszej bramki. Odprawa trwała i trwała, a ja z każdą chwilą coraz bardziej chciałam tu zostać. No, ale w końcu nadeszła i moja kolej. Pokazałam bilet i paszport po czym przeszłam dalej i czekałam na chłopaków.
- Ok. To możemy iść do samolotu – powiedział Hazz kiedy doszli już wszyscy.
- Spoko – uśmiechnęłam się do nich.
Przecież nie będę im przez dwie i pół godziny zamulać w samolocie bo mnie wyrzucą przez to okienko.
Hmm… swoją drogą to ciekawe czy bym się przez nie zmieściła. Gruba nie jestem, no ale chyba nie dałabym rady. Amelia, o czym ty dziewczyno myślisz. Zrobiłam facepalma, a chłopacy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Pokręciłam głową i machnęłam ręką. Weszliśmy na pokład i zajęłam miejsce należące do mnie, reszta o czymś rozmawiała po cichu, ale nie chciało mi się słuchać więc wyjęłam z torby słuchawki i po chwili po moim ciele rozchodziły się pierwsze nuty SBS – „Przeważnie”. Zamknęłam oczy i przeniosłam się w krainę muzyki.
Nagle ktoś wyjął mi słuchawkę z prawego ucha, spojrzałam zdziwiona w tą stronę i zobaczyłam nieśmiało uśmiechającego się do mnie mulata.
- Możemy pogadać? – zapytał.
- Jasne – powiedziałam i zdjęłam słuchawki.
Nabrał głośno powietrze do płuc i przeniósł wzrok na swoje dłonie.
- Bo ja chciałem ci przeprosić za to jak się zachowałem. Po prostu mnie poniosło, wiem, że to nie usprawiedliwia mojego zachowania, ale ja naprawdę przepraszam – spojrzał na mnie smutnym wzrokiem – mam nadzieję, że to nie zmieni między nami relacji.
- Nie gniewam się za to – uśmiechnęłam się lekko – mimo to nadal traktuję cię jak przyjaciela – rozłożyłam ręce – to co, misiaczek? Chłopak zaśmiał się i mocno mnie przytulił.
- Jeszcze raz przepraszam – szepnął mi do ucha.
- Nie rozmawiajmy już o tym Zayn – odszepnęłam. Trwaliśmy w uścisku jakiś 10 minut. On głaskał mnie po plecach, a ja bawiłam się końcówkami jego włosów wdychając przy tym cudowny zapach jego perfum pomieszanych z ledwie wyczuwalnym zapachem tytoniu. Wiem, że stara się ograniczyć palenie i że jest mu z tym ciężko, ale daje radę i jestem z niego dumna. Po jakimś czasie odsunęliśmy się od siebie, a on posłał mi miły uśmiech.
Wyjął z torby Nike słuchawki i podłączył do swojego IPhone’a. Przymknął oczy i oparł głowę o zagłówek w fotela. Zabrałam mu lewą słuchawkę i włożyłam do swojego ucha słyszałam dźwięki „I gotta felling”. Posłałam mu szeroki uśmiech, który odwzajemnił. Słuchałam jego playliste. W pewnym momencie położyłam głowę na jego ramieniu, a on oparł swoją głowę na mojej. Przymknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen.

_______________________________________
Tak więc wracam z nowym rozdziałem, który mam nadzieję że wam się spodoba :)
Wiem, że miałam dodać go już dawno, ale nie było mnie w domu i nie miałam dostępu do mojego laptopa, gdzie był zapisany.
Chciałam podziękować osobom, które pomogły mi zrozumieć, że nie warto przejmować się takimi komentarzami, bo tym ludziom zależy tylko na tym abyśmy upadli. Tak więc OGROMNY HORAN-HUG  dla osób, które napisały te wszystkie miłe komentarze i wiadomości na moim asku, a szczególne podziękowania należą się Oldze959 (na której bloga serdecznie zapraszam :D).
Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że skomentujecie.

xoxo

niedziela, 25 maja 2014

;c

Hej...
Ostatnio dostałam kilka niefajnych wiadomości i postanowiłam, że na czas nieokreślony zawieszam bloga. Przepraszam was, ale nie chcę dostawać takich wiadomości tylko dlatego, że robię to co lubię. Nie usuwam bloga, bo mam nadzieję, że kiedyś będę go kontynuowała, ale jak na razie robię sobie przerwę. 
Jakby ktoś coś to można pytać na asku.

Mam nadzieję, że do usłyszenia,
wasza Wiktoria <3

poniedziałek, 19 maja 2014

Chapter fourteen. "Tears flow in my cheeks”

Zatkało mnie. Normalnie mnie zatkało. Zrobiłam zdziwioną minę.
- Co? – wyszeptałam – ale, że we mnie?
Chłopak zrobił zdezorientowaną minę.
- Nie, nie w tobie. Nie żeby było coś z tobą nie tak – zaczął się bronić, a ja w duchu odetchnęłam z ulgą.
To nie to, że go nie lubią, o nie. Po prostu nie czuje do niego... TEGO.
- Spoko. To opowiadaj wszystko dokładnie – usiadłam po turecku patrząc na niego jak bawi się palcami.
- Wiesz, że mam dziewczynę, nie? – zapytał, a ja tylko pokiwałam głową. – Więc parę dni przed naszym wyjazdem do Mullingar ona wyjechała do rodziny. Kiedy siedzieliśmy w samolocie dostałem SMS-a, na którym ona… całowała się z jakimś kolesiem. Na początku nie chciałem w to wierzyć, ale takich zdjęć było więcej. Chciałem to wszystko wyjaśnić i zadzwoniłem do niej, ale nie odebrała. Raz, drugi, ósmy i nic. W końcu odebrała i na wstępie powiedział: „Sorry Liam, ale poznałam kogoś, już nic do ciebie nie czuje” i rozłączyła się. Byłem załamany, nie wiedziałem co mam zrobić. I kiedy poznałem Polę, moje życie obróciło się o 180°. Ona jest, taka ładna, miła, wyjątkowa, ale ja totalnie nie wiem jak mam się przy niej zachować, żeby nie wzięła mnie za jakiegoś debila – zawstydził się.
Zatkało mnie. Znowu.
Że Liam Payne zakochał się w mojej przyjaciółce?!
- Wiesz Liam, myślę, że powinieneś być przede wszystkim sobą i wtedy zobaczymy co z tego wyjdzie – uśmiechnęłam się.
Zastanawiał się chwilę nas moimi słowami.
- Dzięki Amelia nie wiem  co bym bez ciebie zrobił – zadowolony mocno mnie przytulił.
- Nie ma za co.
- Jest, jest – i w lepszym już nastroju opuścił mój pokój. Westchnęłam głośno. I stwierdziłam, że nie będę siedziała w białych spodenkach na ziemi. Podeszłam więc do szafy i wyjęłam z niej szare dresówki. Po co mam się stroić? Kiedy się przebrałam postanowiłam zejść na dół i zobaczyć co robi reszta.
Kiedy schodziłam po schodach przed oczami przebiegł mi Harry w samych bokserkach. Dobra, to było dziwne… Otrząsnęłam się i zeszłam. W kuchni zastałam Liama.
- To może ja zrobię sałatkę? – zapytałam.
- Jasne – uśmiechnął się.
Wzięłam się za krojenie pomidorów i po niecałych 20 minutach była już gotowa. Payne też już kończył. Wzięliśmy wszystko i poszliśmy na taras. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Otwarte! – krzyknęłam bo wiedziałam, że to dziewczyny.
I tak jak mówiłam po chwili na ogrodzie pojawiła się Pola z Manią.
- Siema – powiedziały.
Przywitały się z każdym buziakiem w policzek.
- Hej – odpowiedzieliśmy.
Ognisko, które rozpalił Zayn paliło się od jakiegoś czasu. Towarzystwo nie było trzeźwe, ale nie byli jeszcze spici. Liam i Pola nie wypili nic, a ja skusiłam się tylko na jednego drinka, więc we trójkę opanowywaliśmy całą sytuację. Z tego co widziałam Malik też nie wypił za dużo, twierdząc, że musi pilnować ognia.
- Jestę Supermenę! – usłyszałam krzyk Louisa i po chwili chłopak przebiegł koło mnie z niebieskim kocem zawiązanym na plecach.
Na ten widok wybuchnęliśmy śmiechem.
Siedzieliśmy na dworze do 1 w nocy, ale zrobiło nam się zimno, więc postanowiliśmy wrócić do domu. Ustaliliśmy, że dziewczyny będą spały u mnie w pokoju na kanapie. Rozeszliśmy się do pokoi. Chwyciłam w rękę piżamę i poszłam się wykąpać.
Kiedy skończyłam, ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Przechodząc obok pokoju Zayna ktoś pociągnął mnie za rękę do jego pokoju. Jak się pewnie domyślacie, tym kimś był nie kto inny jak Malik.
- Śpiąca? – zapytał.
- Szczerze? – spojrzał mi w oczy – nie.
- To co, zostajesz u mnie? – zaproponował.
- Jasne – uśmiechnęłam się do niego.
Położyliśmy się na łóżku mulata i zaczęliśmy rozmawiać.
- Pogramy w szczerość? – zapytał w pewnym momencie.
- Spoko, dowiem się o tobie prawdy – uśmiechnęłam się.
- Ok. to zaczynaj – spojrzał na mnie.
- Hmm… Ulubiona piosenka?
- Nie mam jednej ulubionej – odpowiedział.
Graliśmy tak zadając i odpowiadając na różne pytania.
- Co pomyślałaś kiedy zobaczyłaś mnie bez koszulki, bo tak na moment się zawiesiłaś – zapytał z uśmiechem.
No to mamy problem, no ale miało być szczerze, więc niech mu będzie.
- Uwaga cytuje: „Wygląda jak najprawdziwszy bóg seksu. Stoję i patrzę na uśmiechający się do mnie ideał mężczyzny” koniec cytatu. – powiedziałam i spojrzałam na niego.
Zamyślił się i przeniósł wzrok na okno. No pięknie Amelia, obraził się. Mogłabyś czasami trzymać język za zębami. No, ale sam chciał szczerości.
- Na serio wyglądałem jak bóg seksu – zapytał poruszając zabawnie brwiami.
- Yyy… No… Ten… - zaczęłam się jąkać.
Gdy Zayn to zobaczył uśmiechnął się chytrze i przysunął się do mnie. Odchyliłam się do tyłu, a on prawie się na mnie położył zbliżając swoją twarz do mojej. Dzieliły nas może 4 centymetry, patrzyłam na jego śliczne czekoladowe tęczówki.
- To tak czy nie? – owinął mnie jego słodki oddech.
- Tak – wyszeptałam.
Popatrzył mi głęboko w oczy jakby chcąc sprawdzić czy mówię prawdę. Nasze twarze bardzo powoli zaczęły się do siebie zbliżać. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Zayn już miał złożyć na moich ustach pocałunek, kiedy doszło do mnie co ja robię. Odsunęłam się od niego, a on spojrzał na mnie zdezorientowany wzrokiem.
- Przepraszam… ja… Pójdę już – wstałam – dobranoc.                                                           
Wyszłam z jego pokoju i szybko pobiegłam do siebie. Usiadłam na moim łóżku i dopiero wtedy pozwoliłam dać upust złości. Łzy płynęły po moich policzkach. Co ja zrobiłam, prawie pocałowałam przyjaciela. To źle by się skończyło.


 Zayn's POV

Siedzieliśmy z Amelią u mnie na łóżku i graliśmy w szczerość. W pewnym momencie zadałem pytanie:
- Co pomyślałaś kiedy zobaczyłaś mnie bez koszulki, bo tak na moment się zawiesiłaś – uśmiechnąłem się.
Zmieszało ją moje pytanie, ale ja byłem strasznie ciekawy. W końcu odezwała się:
- Uwaga cytuje: „Wygląda jak najprawdziwszy bóg seksu. Stoję i patrzę na uśmiechający się do mnie ideał mężczyzny” koniec cytatu. – powiedziała i spojrzała na mnie.
Czyli Ami uważa, że jestem ciekawy. Uśmiechnąłem się szeroko w duchu i przeniosłem wzrok na okno by po chwili znów przenieść wzrok na śliczną blondynkę siedzącą naprzeciwko mnie.
- Na serio wyglądałem jak bóg seksu? – poruszyłem zabawnie brwiami.
- Yyy… No… Ten…
Gdy usłyszałem że zaczęła się jąkać uśmiechnąłem się chytrze i zbliżyłem do niej tak, że dzieliło nas jakieś 5 cm.
- To tak czy nie? – zapytałem ponownie.
- Tak –wyszeptała.
Popatrzyłem jej głęboko w oczy i powoli zbliżałem twarz do niej. Już miałem ją pocałować kiedy odsunęła się ode mnie. Byłem zdezorientowany.
- Przepraszam… ja… Pójdę już – wstała i podeszła do drzwi – dobranoc.                 
Kiedy zamknęły się drzwi uderzyłem się w czoło.
- Debilu, może ona tego wcale nie chciała! – skarciłem się.

A było tak dobrze między wami, nie trzeba było tego psuć idioto!



_________________________________________
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Wiem, że strasznie długo to trwało, ale miałam mały problem z laptopem i dopiero niedługo udało mi się to ogarnąć :D

Czytasz=komentujesz

niedziela, 4 maja 2014

Chapter thirteen. "Fall in love Amelia. Fall in love..."


Obudziłam się na kanapie w moim pokoju z głową na piersi Zayna. Wyglądał tak uroczo kiedy spał, że nie mogłam się powstrzymać i musiałam zrobić mu zdjęcie. Cichutko wstałam z łóżka i zeszłam na dół w piżamce. Chłopców jeszcze nie było, więc postanowiłam, że zrobię im śniadanie. Tak więc zabrałam się za robienie kanapek, a w miedzy czasie do kuchni zaczęła schodzić się cała reszta.
- Dzień dobry – usłyszałam zaspany głos Malika.
- Hej. I co, jak się spało? – zapytałam.
- A bardzo dobrze, miałem strasznie wygodną poduszkę – uśmiechnął się.
- No wiadomo – odpowiedziałam.
Postawiłam na stole talerz kanapek.
- Smacznego – powiedziałam i zabraliśmy się za jedzenie.
- To co mamy dzisiaj w planach? – zapytał Niall.
- Możemy iść do Centrum Handlowego – zaproponowałam.
- Zakupy! – krzyknął Zayn.
Przybiłam mu piąteczkę.
- To co, kończymy śniadanie, ogarniamy się i lecimy na zakupy – powiedział Payne.
- Spoko.
Tak też zrobiliśmy. Wróciłam do siebie do pokoju, wybrałam z szafy ciuchy na dzisiejszy dzień i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam sie w białe szorty, czarną bokserkę, a na wierzch założyłam białą koszulkę z napisem „BAD”. Na nogi ubrałam czarne trampki, a na głowę czarną czapkę. Do torby schowałam aparat, portfel i inne tego typu duperele, a do kieszenie schowałam telefon. Gotowa zeszłam na dół, gdzie zastałam Nialla.
- Co tam blondynku? – zapytałam siadając koło niego.
- Jakoś leci – odpowiedział wzruszając ramionami.
Wyjęłam z torby aparat.
- Chodź tu Horan, czas na zdjęcie z Polski.
Zrobiliśmy słodkie minki, a ja pstryknęłam.
- O! Sweet focie! – usłyszeliśmy Tomlinson. –Ja też chcę.
I po chwili wylądował koło nas. Całą trójką zrobiliśmy dzióbki do obiektywu i po chwili mieliśmy już śliczne zdjęcie. Porobiliśmy jeszcze kilka i dołączyła do nas reszta.
- To co możemy iść? – zapytał Zayn.
- Jasne.
Na dworze czekały już dwie zamówione taksówki. Do pierwszej wsiadłam ja, Louis i Liam, a do drugiej cała reszta. Powiedziałam kierowcom gdzie mają jechać i po 25 minutach byliśmy już przed CH. Weszliśmy do środka i ja z Zaynem od razu pobiegliśmy do HM. Weszłam do środka i od razu w oczy rzuciła mi się śliczna czapka z Cookie-Monster. Musiałam ją mieć.
Podeszłam do lustra i przymierzyłam ją.
- Musisz ją kupić – usłyszałam Malika.
- Wiem, jest śliczna – uśmiechnęłam się.
Kiedy wyszliśmy z HM zadzwoniłam do chłopaków gdzie są, okazało się, że siedzą u restauracji bo zgłodnieli więc dołączyliśmy do nich. Siedzieli i jedli pizze.
Dosiedliśmy się do nich.
- I co kupiłaś? – zapytał Niall wskazując głową moje torby.
- Taką czadową czapkę, paczaj – wyciągnęłam ją z torby.
Zjedliśmy pizze i ruszyliśmy na dalsze zakupy.
Po dwóch i pół godzinie wyszliśmy z CH i skierowaliśmy się do parku.
Usiedliśmy na jednej z ławek i zaczęliśmy gadać.
- Ej to nie Pola? – zapytał w pewnej chwili Liam wskazując na dziewczynę w skateparku.
- Chyba tak. Zaraz wracam – powiedziałam i pobiegłam do nich.
Li miał rację, to była ona. Jeździła na desce, którą podarowałyśmy jej z Manią na 16 urodziny. Kiedy zeszła z rampy zaczęłam bić brawo.
- No, no, no. Widzę, że nie wyszłaś z formy – zaśmiałam się.
Obróciła się w moją stronę zdezorientowana, ale po chwili jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Cześć – przytuliła mnie mocno.
- Hej – pocałowałam ją w policzek.
- Sama tu jesteś? – zapytała.
- Nie z chłopakami – odpowiedziałam – chodź idziemy do nich.
Podeszłyśmy razem do ławki.
- Hi Boys – przywitała się.
- Siemka – odpowiedzieli.
- I tak co u Ciebie? – zapytał blondynkę Harry.
- A u mnie dobrze, a u was? Muszę przyznać, że na żywo wyglądacie o wiele lepiej niż na tych wszystkich plakatach – powiedziała, a ci wybuchnęli śmiechem.
- Dzięki.
Chłopcy posunęli się robiąc miejsce. Niestety ławka była mała i dla mnie miejsca nie było.
- Chodź mała – powiedział Zayn i wskazał na swoje kolana.
- Skoro nalegasz – wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce.
- Ale mogłabyś trochę zrzucić – zaśmiał się.
- Wiesz co. Cham z ciebie – skrzyżowałam ręce na piersi i chciałam wstać, ale Malik objął mnie w pasie i z powrotem posadził na swoich kolanach.
- Żartowałem przecież – powiedział i nachylił się do mojego ucha – dla mnie jesteś idealna – szepnął.
Na twarz wkradł mi się rumieniec, co oczywiście nie uszło jego uwadze. Dźgnął mnie palcem w brzuch. Chwyciłam jego dłonie i splotłam sobie na brzuchu, przytrzymując je.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy tam jeszcze godzinę, aż zaczęliśmy się zwijać. Pożegnaliśmy się z moją przyjaciółką i ruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego obładowani torbami z Centrum Handlowego.
Po 40 minutach wchodziliśmy już do domu babci. Stwierdziliśmy, że pójdziemy do pokoi i spakujemy część ciuchów, a potem razem z Manią i Polą zrobimy ognisko na pożegnanie. Tak też zrobiliśmy i ruszyłam do mojego ślicznego pokoju. Wyjęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam pakować część moim rzeczy. Kiedy byłam już mniej więcej w połowie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziałam.
Po chwili w moim pokoju pojawił się Liam.
- Hej, nie przeszkadzam? – zapytał.
- Nie, jasne, że nie – odłożyłam koszulkę do torby – siadaj – wskazałam ręką na kanapę.
Usiedliśmy na miejscach obok siebie.
- No to o co chodzi, Liam? – zaczęłam.
- No bo, jest taka sprawa – zaczął nerwowo bawić się palcami u rąk.
- Liam, nie bój się, możesz mi zaufać – chwyciłam go za dłoń i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
Wziął głęboki oddech i spojrzał mi w oczy.
- Zakochałem się Amelia, zakochałem się... – powiedział.

__________________________________________

czytasz = komentujesz

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Hej!

So, pojawiło się pytanie o informowanie o nowych rozdziałach. Jestem jak najbardziej za, ale nie będzie to możliwe przy użyciu Twittera. Jednakże, mogę was na razie informować na asku bądź Facebooku.

Napiszcie pod tym postem co myślicie o tym pomyśle.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter twelve. “Goodnight pretty girl!”

               - Więc plan jest taki, pokażemy wam z Manią układ, a potem was go nauczymy, co wy na to? – zapytałam.
- Jasne – zgodzili się.
Włączyłam na tablecie piosenkę I po chwili sale opanowały dźwięki piosenki „Up All Night”. Zaczęłyśmy tańczyć. Chłopcom chyba się podobało bo kiedy skończyłyśmy zaczęli bić brawo. Ukłoniłyśmy się jak na prawdziwe gwiazdy przystało.
- To teraz wasza kolej – powiedziała Mania.
Cała piątka wstała i włączyła sobie „Call Me Maybe”. Zaczęli się wygłupiać co chyba miało przypominać taniec.
My oczywiście  turlałyśmy się ze śmiechu po podłodze.
Kiedy już skończyli, tak jak obiecałyśmy, nauczyłyśmy ich układu do piosenki, co zajęło nam jakieś 2 godziny. Ale w końcu udało nam się i 1D umiało już zatańczyć cały układ.
 - Jestem z was tak dumna – pochwaliłam ich.
Zrobiliśmy grupowego misiaczka.
Kiedy wyszliśmy z hali, a ja odniosłam klucze na miejsce po czym, za namową Nialla, ruszyliśmy w kierunku Mc’Donalds’a. Ja, Mania, Liam i Louis zamówiliśmy sobie Happy Meala, bo były zabawki z „Toy Story”, a ten nie mógł się zdecydować na zabawkę. Kiedy odebraliśmy nasze jedzenie wyszliśmy na dwór i zajęliśmy duży stolik na dworze. Byłam zmuszona oddać mojego Chudego na koniu Liamowi, z czego nie byłam zadowolona. Kiedy zjedliśmy razem z Manią kupiliśmy każdemu po shakeu i ruszyliśmy w kierunku parku.
- Mówię ci, że pierwsza część jest najlepsza - odpowiedział.
- Wcale nie. W ogóle się nie znasz - oburzyłam się.
Właśnie kłóciłam się z Liam'em o to, która część jego bajki jest najlepsza.
- A wy jak myślicie? -zapytał pozostałej piątki.
- Ja tam wolę jedynkę - odpowiedział nam Harry, a większość mu przytaknęła.
- Wy się nie znacie. Nie mam zamiaru z wami rozmawiać - skrzyżowałam ręce na piersi i ruszyłam przed siebie wyprzedzając ich.
Ci tylko zaczęli się śmiać. Olałam ich i poszłam sobie na plac zabaw. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam lekko odpychać się nogami od ziemi. Nagle coś, a raczej ktoś zakrył mi oczy dłońmi.
- Ja tam wolę dwójkę - usłyszałam szept do mojego ucha.
Odwróciłam się przodem do, jak się okazało Zayn'a, i posłałam mu szeroki uśmiech.
- Dlaczego nie mówiłaś, że tańczysz? – zapytał.
- Bo nie tańczę - spojrzałam przed siebie.
- Nie, tego nie można nazwać tańcem. - powiedział – ty robisz to tak jakbyś płynęła w powietrzu, widać że kochasz to co robisz - spojrzałam na niego.
- Może dlatego, że taniec jest dla mnie czymś więcej niż paroma krokami wykutymi na pamięć. Dla mnie to część życia - uśmiechnęłam się. - To tak jak dla ciebie śpiewanie, ale nie zamierzałam robić tylko tego... - niestety nie dane było mi dokończyć bo Harry i Lou podbiegli do nas.
- No dzień dobry gołąbeczki - odezwał się Tomlinson.
- Idziemy do domu, wracacie też? - zapytał Lokers.
- Wracamy - odpowiedzieliśmy.
Wstaliśmy z miejsc i dołączyliśmy do reszty. Postanowiliśmy wracać autobusem, więc poszliśmy na przystanek 719 i czekaliśmy na transport. Nagle za mną usłyszałam czyjś głos.
- Amelia ?!
Odwróciłam się i za mną ujrzałam wysoką i szczupłą dziewczynę o blond włosach i niebieskich oczach.
- Pola?! - zapytałam.
- No siema wariatko - uśmiechnęła się.
- Pola! - krzyknęła i rzuciłam się na nią mocno przytulając.
- Tęskniłam - powiedziała.
- Ja też - odpowiedziałam, a po moim policzku popłynęła łza.
- Nie płacz debilko - zaśmiała się ale też popłynęło jej kilka łez. Pola to moja kuzynka jak i najlepsza przyjaciółka. Z Manią zawsze we trójkę byłyśmy razem, jak trzy muszkieterki. Byłyśmy razem w klasie, to z nimi pierwszy raz poszłyśmy na imprezę, razem pierwszy
raz się upiłyśmy, to one pocieszały mnie po pierwszym zerwaniu i to dzięki nim pozbierałam się po Macie.
Otarłam policzki.
- Chodź przedstawię cię moim przyjaciołom –pociągnęłam ją za rękę. – Chłopcy to moja przyjaciółka Pola. Pola, to Zayn, Louis, Niall, Harry i Liam.
- Hej – przywitała się.
Zdziwiło mnie to w końcu we trójkę byłyśmy największymi Directionerkami, pokoje miałyśmy obklejone ich plakatami, a ta tak po prostu mówi 'hej' ?
Postaliśmy tak jeszcze chwilę, ale Pola musiała biec na spotkanie w sprawie jakiegoś tam kursu. My postaliśmy tam z 3 minuty, kiedy w końcu przyjechał nasz autobus.
- Jedziemy? – zapytał Niall.
- Yep – odpowiedziałam.
Zajęliśmy miejsca i wygłupiając się dojechaliśmy do domu babci. Pożegnaliśmy się z dziewczynami, które musiały iść do domu i wróciliśmy do siebie. Usiedliśmy na kanapie w salonie i włączyliśmy sobie MTV.
- Fajne te twoje przyjaciółki – rzekł Harry rozmarzonym głosem.
- Styles! – uderzyłam go poduszką – to są moje przyjaciółki.
- No przecież mówię – oddał mi.
- No właśnie, a ty rozbierałeś mi wzrokiem tańczącą Manie! – oburzyłam się.
- Wcale nie! – oburzył się.
- Nie wcale – szturchnął go Zayn.
- Ja ją po prostu lubię – odpowiedział.
- Dobra kończmy ten temat – wstałam. – Nie wiem jak wy, ale ja jestem śpiąca. Idę do siebie.
- Ja też idę – Malik poszedł w moje ślady.
Chłopcy zrobili głośne „uuu…” i wymieniali między sobą jakieś uśmieszki i spojrzenia.
- Debile – mruknęłam i ruszyłam do góry. – To co, gdzie idziemy? – zapytałam mulata.
- Możemy iść do ciebie do pokoju – odpowiedział z uśmiechem.
- No spoko.
Tak jak powiedzieliśmy przeszliśmy do mojego pokoiku. Położyliśmy się na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać.
- No to na czym skończyliśmy? – puścił mi oczko.
- Yyy… - zamyśliłam się.
- Chyba na tym dlaczego już nie tańczysz – uśmiechnął się.
- No tak – spojrzałam mu w oczy. – Taniec jest, a w sumie był najważniejszą rzeczą na świecie, czasem urywałam się z lekcji żeby do wieczora uczyć się nowych układów czy kroków. To było pięć lat temu, chodziłam wtedy z takim jednym Piotrem. Poznaliśmy się na kursie tanecznym w Poznaniu. Od razu się zaprzyjaźniliśmy, byłam pewna, że po tym całym kursie stracimy ze sobą kontakt, a jednak nadal go utrzymywaliśmy i po pewnym czasie zaczęliśmy chodzić ze sobą – uśmiechnęłam się na te wspomnienia. – To było 7 miesięcy po rozpoczęciu naszego związku. Miał wtedy jakiś konkurs, a ja przyszłam go wspierać. Po zakończeniu przeszłam za kurtyny aby mu pogratulować i wtedy… – mina mi zrzedła. – Był tam, i obściskiwał się z jakąś blondynką. Od tego czasu nie odzywaliśmy się do siebie, a taniec zawsze mi się z nim kojarzył dlatego przestałam tańczyć.
Zayn bez słowa przysunął się do mnie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego niczym mała, bezbronna dziewczynka. Po chwili odsunęłam się od niego i położyłam obok, kładąc głowę na klatce piersiowej mulata.
- To smutne, ale nie powinnaś rezygnować z czegoś co kochałaś, co sprawiało ci radość tylko dlatego, że jakiś debil nie doceniał tego jaką jesteś cudowną osobą – spojrzał mi w oczy.
- Dziękuje za to co mówisz – uśmiechnęłam się lekko.
- Taka prawda Meli – odpowiedział.
Uśmiechnęłam się na tą ksywkę, jeszcze nikt tak na mnie nie mówił.
Położyłam się na boku i mocniej w niego wtuliłam. Leżeliśmy w tej pozycji, a mulat bawił się moimi włosami. Nie wiem ile tak leżeliśmy, kiedy poczułam, że chłopak przestał bawić się moim falami. Spojrzałam na jego twarz i zobaczyłam, że chłopak zasnął. Powoli wstałam z kanapy tak żeby go nie obudzić i przykryłam go kocem. Pocałowałam delikatnie w policzek i szepnęłam:
- Dobranoc Zayn.
Odwróciłam się od niego i wtedy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Po chwili już leżałam na mulacie.
-Dobranoc śliczna – pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się do niego. Zrezygnowana położyłam się koło niego, a ten również przykrył mnie kocykiem i tak zasnęliśmy.



___________________________________________________________

Hej.
Przedstawiam wam wszystkim Paulinę <klik>

czytasz = komentujesz

niedziela, 20 kwietnia 2014

Chapter eleven. “You didn’t say that you dance”


               Budzik zadzwonił o ustalonej godzinie. Tym razem nie marudziłam tylko od razu wstałam i przeszłam do salonu. Chwyciłam ubrania na dzisiaj i powędrowałam do łazienki. Przebrałam się w szare dresowe spodnie z Niskiem krokiem, łososiową bokserkę, a na nią czarną, luźną koszulkę z napisem „YES”. Na nogi wciągnęłam białe tenisówki. Po rzęsach przejechałam tuszem, a z włosów zrobiłam koczka. Włosy związałam w koka i zrobiłam lekki makijaż po czym wróciłam do siebie. Na rękę ubrałam kilka bransoletek.
Chwyciłam w rękę mój telefon i gotowa zeszłam na dół. Chłopaków jeszcze nie było więc zabrałam się za smażenie naleśników. Gdy kończyłam smażyć drugi talerz w kuchni zawitał Niall.
- Zwabił mnie cudowny zapach naleśników – powiedział i usiadł przy stole.
- Dzień dobry – przywitałam się z nim.
Uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam gest. Niedługo potem przyszła również reszta. Brakowało mi tylko ślicznego bruneta o ślicznych, brązowych tęczówkach zwanego również Zayn Malik.
Wszyscy poszli z naleśnikami na taras, a ja zostałam i zaparzyłam dobie herbatę. Stałam tyłem do wejścia więc zdziwiłam się gdy poczułam nagle, że czyjeś dłonie oplatają mnie w pasie. Przestraszyłabym się pewnie i uderzyła tego kogoś opakowaniem herbaty gdyby nie to, że rozpoznałam cudowny zapach perfum pomieszany z zapachem tytoniu. Zaciągnęłam się nim dyskretnie.
- Dobry – powiedział po cichu.
- Siemka – odwróciłam się przodem do niego.
Dał mi buziaka w policzek, który niemal natychmiast zmienił barwę na czerwoną. Odwróciłam się z powrotem i zalałam moją herbatę malinową.
- Idziemy do reszty? – zapytał mulat.
- Tak, chodź – chwyciłam mój kubek i razem ruszyliśmy na dwór, na taras.
Usiedliśmy z resztą i zjedliśmy nasze porcje naleśników.
- Ma ktoś godzinę? – zapytał Lou.
Spojrzałam na zegarek w telefonie.
- 1023, musimy się pomału zbierać – odpowiedziałam.
- No spoko, spoko – usłyszałam z ust Horana, który kończył chyba 10 naleśnika.
Powoli wstaliśmy z naszych miejsc i zabraliśmy wszystkie potrzebne rzeczy. Po dokładnie 7 minutach wyszliśmy na ulicę i wsiedliśmy do zamówionych taksówek. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy pod hale.
Byliśmy na miejscu 5 minut przed rozpoczęciem.
- Idziemy do środka? – zapytał Niall przed wejściem.
- Tak, chodźmy – uśmiechnęłam się do nich i weszłam.
Sala wyglądała tak samo odkąd pamiętam. Przychodziłam na ten cały turniej od parunastu lat, na początku robiłyśmy tylko za widownię, ale tym razem Mania, stwierdziła, że musi się pokazać światu. Była to zwykła hala z drewnianą podłogą, a widownia siedziała na ziemi w kółku tworząc przy tym miłą, rodziną atmosferę. Usiedliśmy w pierwszym rzędzie i pogrążyliśmy się w cichej rozmowie, co chwilę się śmiejąc.
- Witam was po raz 12 na turnieju tanecznym – na środku stanął ten sam koleś, a ja bawiłam się w tłumacza. – Dobrze widzieć tu tylu ludzi dla których taniec jest czymś więcej niż tylko kilkoma krokami wykutymi na pamięć. Dla których taniec to część życia, pasja... Widzę na widowni parę znajomych twarzy  co niezmiernie mnie cieszy – uśmiechnął się w moim kierunku. Jacek to miły facet po 30, często udostępniał nam salę po turniejach czy w czasie wakacji żebyśmy mogły z Marianną potańczyć. – W tym roku również będzie zacięta rywalizacja i wątpię, że jury wybierze zwycięzcę od razu i bezproblemowo – uśmiechnął się szeroko. – Ale już nie przedłużając… zapraszamy pierwszego uczestnika. – spojrzał na listę – Daniel Nowicki.
Rozległy się brawa i po chwil miejsce Jacka zajął jakiś chłopak w długich włosach. Na koszulce miał numer 1 więc domyśliłam się, że to ten Daniel.
To co ten koleś wyprawiał było niesamowite, po prostu czad.
Przy czwartym uczestniku zobaczyłam, że chłopcy też się w to wkręcili.
- Widzę, że wam się podoba – szepnęłam do nich.
- To jest… po prostu coś… - Harry nie mógł się wysłowić.
- Też chciałbym tak tańczyć – szepnął Zayn.
Uśmiechnęłam się pod nosem i stwierdziłam w duchu, że nauczę go paru kroków.
Posłałam mu uśmiech, co on odwzajemnił.
Spojrzałam w tłum i moje spojrzenie napotkało spojrzenie Jacka. Pomachał mi więc mu odmachałam uśmiechając się szeroko.
- Od ilu lat tu przychodzisz? – zapytał mnie Li widząc jak macham do prowadzącego.
- Jak miałam 9 lat to przyszłam na pierwszy turniej i ominęłam chyba tylko 2 – odpowiedziałam.
- Wow – usłyszałam z ust Harry’ego.
Gdy laska z numerem 6 zeszła ze sceny znów rozległy się brawa.
Jej miejsce zajął Jacek.
- A teraz czas na Mariannę – usłyszałam i niemal natychmiast odwróciłam głowę w stronę środka.
I zobaczyłam w końcu moją przyjaciółkę, której tyle zawdzięczam. Wszyscy zaczęli bić brawo, a ona chyba się zestresowała. Podeszła do Jacka, który szepnął jej coś na ucho i pokazał ręką w moim kierunku. Podążyła wzrokiem we wskazanym kierunku i kiedy tylko mnie zobaczyła zrobiła zdziwioną, ale szczęśliwą minę. Pomachałam jej i pokazałam, że trzymam kciuki.
Po chwili zaczęła grać muzyka, a Mania pokazała na co ją stać. Gdy skończyła rozległy się ogromne brawa, a Marianna uśmiechnęła się do widowni i podbiegła do mnie. Ja w tym czasie wstałam. Gdy do mnie podbiegła rzuciła mi się na szyję, a ja mocno ją przytuliłam.
- Jesteś! – powiedziała.
- Nie mogłabym cię zostawić w takim dniu, a w sumie to nie moja zasługa, że tu jestem – odpowiedziałam.
- A kogo? – zdziwiła się.
- Podziękuj chłopcom – wskazałam ręką na piątkę chłopców w kapturach, którzy uśmiechali się do nas szeroko.
Blondynka zaczęła szybko oddychać.
- Czy to są… - jąkała się.
- Hi! – przywitali się po angielsku.
- Yyy… Hi – odpowiedziała nieśmiało.
I wtedy Niall wstał i przytulił moją przyjaciółkę, która stała zdekoncentrowana, ale po chwili się ogarnęła i odwzajemniła uścisk.
Usłyszałam jak blondyn szepce do niej:
- Dziękuje, dziękuję za to, że byłaś przy niej kiedy mnie nie było – po czym pocałował ją w policzek.
- Nie ma za co – odpowiedziała z uśmiechem.
Usiedliśmy razem na naszych miejscach i kontynuowaliśmy podziwianie uczestników.
Po ok. 30 minutach wszystko się skończyło, a na środku znowu zawitał Jacek.
- To byli wszyscy uczestnicy, a teraz czas na tradycję tego konkursu. Mamy chętnych? – zapytał, jednak nikt się nie zgłosił – to może… - zaczął śledzić widownie wzrokiem jakby szukając ofiary gdy natrafił na mnie. Uśmiechnął się chytrze – to może Amelia? – zapytał.
Pokiwałam głową na nie.
- No dalej nie daj się prosić – szturchnęła mnie Mania.
- To może pomóżmy Ami. Co wy na to? – zapytał publiczność.
- Ami! Ami! Ami! Ami! – ten cały tłum zaczął wołać moje imię.
Zrezygnowana wstałam i zostawiłam przy chłopakach słuchawki, które miałam zawieszone na szyi.
Na sali rozległy się głośne brawa. Nieśmiało weszłam na środek i spojrzałam na Jacka morderczym wzrokiem, a ten tylko przesłał mi buziaka. Podeszłam do kolesia odpowiedzialnego za nagłośnienie i podałam mu mój telefon z uszykowaną piosenką. Chłopak spojrzał na mnie następnie na telefon i podłączył go do głośników. Ruszyłam na środek i kiwnęłam głową na chłopaka. Po chwili usłyszałam dobrze znane mi dźwięki „So Proud Of You”. Gdy tylko rozbrzmiały na sali pierwsze dźwięki przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Kiedy zaczęłam tańczyć zauważyłam, że 1D patrzy na mnie. Nie przejmowałam się jednak żadnym spojrzeniami tylko dalej robiłam to co kocham… Po chwili dołączyła do mnie Mania, a obok niej stanął Kamil – nasz znajomy z turnieju. Przejście i poleciało „Bang”. Układ opanowany do perfekcji przez naszą trójkę chyba wyszedł znakomicie. Piosenka się skończyła. Na sali braw nie było końca, a nasz czwórka przytuliła się do siebie. Dołączył do nas również Jacek.
- Miło cię widzieć Amelio – przytulił mnie.
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – zaśmialiśmy się.
- Dobra to teraz na miejsca za chwilę jury ogłosi wynik – poinformował nas.
Posłusznie wróciłyśmy na nasze miejsca.
- To… Było… Genialne! – chłopcy rzucili się na nas.
- Dzięki – odpowiedziałam.
Widziałam, że blondynka się denerwuje.
- Nie martw się, na pewno staniesz na podium – pocieszyłam ją.
- Przecież się nie denerwuje – oburzyła się.
- Tak tylko, że za chwilę zrobisz mi dziurę w ulubionej bluzce – zaśmiałam się.
- Sorry – uśmiechnęła się.
Nagle na środku pojawiło się jury.
- Wybranie zwycięscy było naprawdę ciężko. Z roku na rok tancerze są coraz lepsi, coraz lepiej pokazują czym jest dla nich taniec. Ale nie będziemy trzymać was dłużej w niepewności – oświadczył. – Trzecie miejsce zajmuje… Patryk Kowalski – rozległy się brawa.
Chłopak dostał puchar i medal.
- Drugie miejsce należy do… Marianny „Mani” Jones!
Dziewczyna nadal siedziała i patrzyła się na środek z otwartymi szeroko oczami.
- No idź tam! – krzyknęliśmy razem z chłopakami.
Wtedy się „obudziła” i podeszła po nagrodę.
Gdy wróciła rzuciłam jej się na szyję.
- Gratulacje! – krzyknęłam.
- Dziękuje – uśmiechnęła się.
Razem z chłopakami zaczęliśmy jej gratulować.
- Szkoda, że nie zajęłam pierwszego miejsca – westchnęła.
- A jaka była nagroda? – zapytał Li.
- Wyjazd do najlepszej szkoły tanecznej w Londynie – odpowiedziała.
Pierwsze miejsce zajął jakiś tam Filip.
Ludzie zaczęli się rozchodzić. Gdy sala pustoszała podbiegłam do Jacka.
- Sala jest wolna? – zapytałam.
- Dla was oczywiście – uśmiechnął się.
- Dzięki, jesteś kochany.
- No wiem – zaśmialiśmy się.
- I skromny.
- Dobra ja muszę lecieć do Kamili. Jak skończycie klucze zostawcie tam gdzie zwykle – powiedział i ruszył w kierunku wyjścia.
- Spoko. To papa – pomachałam mu.

- Mam klucze – krzyknęłam do reszty, oczywiście po angielsku.


__________________________________________________

Dzień dobry misie pysie moje :D
Dziękuje za komentarze pod 10 i liczę, że tutaj też się pojawią. 
Mokrego dyngusa dla wszystkich, bo święta już się kończą :D

Mam nadzieję, że widzieliście już teledysk do "You&I"? Jak nie to proszę bardzo: <klik>

sobota, 12 kwietnia 2014

Chapter ten. “Polish Directioners”

               Obudził mnie krzyk i po chwili moje ciało zostało przygniecione przez piątkę  idiotów znanych bardziej jako One Direction. A miałam taki piękny sen, no nie wytrzymam za chwilę. Usiadłam na łóżku przy okazji ich z niego zwalając.
- W dupie wam się poprzewracało?! – wydarłam się.
- Niee – odpowiedzieli przedłużając ostatnią literę.
- No chyba jednak tak – odparłam sarkastycznie – co dusza pragnie?
- Chcieliśmy cię obudzić – powiedział Harry.
- Brawo, udało wam się, a teraz moglibyście opuścić to pomieszczenie?
- No ewentualnie – Lou posłał mi szeroki uśmiech.
- Więc żegnam panów – wskazałam drzwi – i za 20 minut schodzę na dół na śniadanie – dopowiedziałam.
Grzecznie wyszli zamykając za sobą drzwi. Położyłam głowę na poduszce i powiedziałam sama do siebie:
- Jak ja ich nienawidzę.
W tym momencie uchyliły się drzwi, a w nich zobaczyłam 5 chłopców.
- Też cię kochamy – odpowiedzieli równocześnie.
- Wypad! – zaśmiałam się i rzuciłam w nich poduszką.
Niestety zdążyli już wyjść. Poleżałam tak jeszcze  chwilkę po czym wyciągnęłam spod poduszki telefon. Niechętnie podniosłam się z mojego wygodnego łóżka, pościeliłam je i ruszyłam w stronę pokoju. Oczywiście nie obyło się bez dylematu: „W co mam się ubrać”, ale dzisiaj w miarę szybko poszło. Wyciągnęłam z szafy ciuchy na dzisiaj i razem z nimi doczłapałam do łazienki. Przebrałam się w ciemnoróżowe spodnie, białą bluzkę z napisem, a do tego białe, wysokie Nike. Na prawą rękę założyłam bransoletkę. Przejechałam jeszcze tuszem po rzęsach, do kieszeni schowałam mój telefon i zeszłam na dół. Skierowałam się do pokoju, a tam pusto, kuchnia – pusto. W końcu wyszłam na taras, a tam wszyscy siedzieli i zajadali się kanapkami. Usiadłam obok Nialla.
- Smacznego – usłyszałam od Liama.
- Dziękuje – uśmiechnęłam się słodko i sięgnęłam po kanapkę z serem i ogórkiem.
Zjadłam ją i popiłam sokiem pomarańczowym.
- To co dzisiaj robimy? – zapytał Zayn, gdy jadłam drugą.
- A na co macie ochotę?
- Może pokażesz nam okolicę, co? – zaproponował  mi Liam.
- No spoko. Jak chcecie możemy iść do zoo – spojrzałam na każdego po kolei.
- Do zoo – Loczek z Pasiastym zaczęli się cieszyć jak idioci.
- To co, za 40 minut na dole? – upewnił się Zayn.
Pokiwaliśmy głowami i każdy rozszedł się do siebie. Ja zniosłam jeszcze naczynia do kuchni i wstawiłam do zmywarki po czym poszłam do siebie. W sumie byłam już gotowa. Do tory dopakowałam aparat itp. Usiadłam na kanapie w pokoju i zalogowałam się na Twettera.  Od razu zobaczyłam wpis Marianny:
„To już jutro… Nie dam rady, prędzej się załamię!”
Jak najszybciej napisałam komentarz:
Dasz radę ! Trzymam kciuki <3”
Wylogowałam się i kiedy zamykałam tableta dostałam smsa od… Zayna?! Napisał mi, że potrzebuje mojej pomocy.
Zerwałam się z łóżka i szybko pobiegłam do pokoju który obecnie zajmował mulat. Otworzyłam drzwi, wleciałam do środka i krzyknęłam przerażona:
- Co się sta…
I wtedy go zauważyłam… Stał przy oknie w samych czarnych rurkach bez koszulki, a z mokrych włosów skapywały kropelki wody.
Mimowolnie rozdziawiłam usta. Wyglądał jak najprawdziwszy bóg seksu. Stałam tam jak zaczarowana patrząc na uśmiechający się do mnie ideał mężczyzny. Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
- Ami? – odezwał się z szelmowskim uśmiechem.
Pokręciłam głową chcąc dojść jakoś do siebie.
- Przepraszam, zamyśliłam się – uśmiechnęłam się – to co się stało?
- No tak – podniósł z łóżka dwie koszulki – którą?
Wybuchłam śmiechem.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz, myślałam, że coś ci się stało – uśmiechnęłam się – tą zieloną.
- Dziękuje i przepraszam – podszedł i przytulił mnie do swojego nagiego torsu.
Chwilę tak staliśmy ale w końcu odsunął się ode mnie i ubrał koszulkę.
- Idziemy? – zapytałam.
- Tak chodź – otworzył przede mną drzwi – panie przodem.
- Dziękuje.
Zamknęliśmy za sobą drzwi i zeszliśmy do salonu gdzie stali wszyscy oprócz Pasiaka.
- Gdzie Tomlinson? – zapytałam.
- Szuka spodni – westchnął Harry.
- Yyy… Ok…
Po chwili na schodach stanął, ubrany już, Louis.
- No nareszcie – westchnął Zayn.
Gdy już wszystko mieliśmy wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do zamówionej taksówki. Jechaliśmy góra 25 minut i w końcu zajechaliśmy pod Nowe Zoo. Zapłaciłam i wyszliśmy na zewnątrz by kupić bilety.
- To co, idziemy?
- Yeah! – usłyszałam w odpowiedzi.
Przy słoniach jakieś dziewczyny rozpoznały chłopaków, ale co mnie zdziwiło, nie piszczały jak wypuszczone z psychiatryka tylko kulturalnie poprosiły o zdjęcia i autografy po czym oddaliły się. Zauważyłam, że cała szóstka ma na rękach czerwone bransoletki.
- Nawet cywilizowane te polskie fanki – odezwał się Lou z podziwem w głosie.
- Poprawka. To Polish Directioners – sprostowałam.
- Skąd wiesz, że to były Directioners? – zapytał Hazz.
- Bo miały na rękach takie same bransoletki jak ja – wyciągnęłam przed siebie dłoń, którą zdobiły bransoletki z muliny.
Chłopcy tylko uśmiechnęli się szeroko.
- To co idziemy dalej czy będziemy tu stać? – zapytałam.
- Tak! Chcę zobaczyć żyrafy – odpowiedział Niall.
- Dobrze Niallerku już idziemy zobaczyć żyrafy – pogłaskałam go po głowie.
- Hura! – ucieszył się jak małe dziecko.
Zaśmialiśmy się i poszliśmy dalej robiąc sobie masę głupich fotek. Po wyjściu z zoo głodni ruszyliśmy w stronę restauracji.
Otrzymaliśmy karty i ucieszyła mnie wiadomość, że dania były podpisane również po angielski bo nie chciało mi się bawić w tłumacza. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienia.
- I jak wam się podoba w Polsce?
- Tu jest genialnie – powiedział Lou.
- A jakie ładne dziewczyny – loczek przeleciał wzrokiem po sali. No tak cały on.
- A tak w ogóle to na którą jest jutro ten cały turniej? – zapytał Liam.
- O 11 – odparłam.
- Aha spoko – pokiwał głową.
Wreszcie przynieśli nasze zamówienie, a my zabraliśmy się za jedzenie.
- Jedzenie też dobre – zaśmiał się Hazz.
Uśmiechnęłam się do niego. Gdy już się najedliśmy spojrzałam na zegarek w telefonie. Było już po 1755.
- Wracamy? – zapytał Ni.
- No spoko, spoko.
Zadecydowaliśmy, że pojedziemy autobusem. Przystanek znajdował się jakieś 5 minut drogi stąd. Wiem to, bo przychodziłyśmy do tej restauracji z Manią i Polą. Zapłaciliśmy za posiłek i ruszyliśmy.
Podczas drogi rozmawialiśmy o jakiś tam głupotach. Tak jak mówiłam po 5 minutach byliśmy już na miejscu. Sprawdziłam rozkład i okazało się, że najwcześniejszy autobus mieliśmy o 1817 czyli mieliśmy jeszcze trochę czasu. Usiedliśmy na ławeczce i chłopcy zaczęli po cichu śpiewać „Vas Happenin’ Boys”. W pewnym momencie dołączyłam do nich. Kiedy na końcówce Malik krzyknął: „Vas Happenin’?” nie mogłam opanować śmiechu. Kiedy się jakoś ogarnęliśmy przyjechał nasz autobus. Wsiedliśmy do niego i zajęliśmy ostatnie miejsca. Gdy nasza podróż dobiegła końca poszliśmy do domu. Na dworze było jeszcze jasno więc przebraliśmy się w wygodne ciuchy i poszliśmy do ogródka. Ja przyniosłam gitarę, usiedliśmy na kocach w kółku po czym zaczęliśmy śpiewać „Live While We’re Young”. Następne było „The Call” i tym razem nie udało mi się i musiałam śpiewać razem z nimi.
Kiedy skończyliśmy nasz mały „koncert” było już po 22. Ogarnęliśmy ten cały syf jaki zrobiliśmy i każdy poszedł do siebie. Chwyciłam piżamę i pobiegłam na dół. Udało mi się bo łazienka była akurat wolna. Wzięłam gorący prysznic i umyłam włosy. Gorąca woda jak zwykle podziałała na mnie uspokajająca. Po paru minutach wyszłam z kabiny, wytarłam się, wsmarowałam w ciało kokosowy balsam i przebrałam się w piżamkę. Wykonałam inne wieczorne czynności i  wyszłam. Na zewnątrz stał Zayn.
- Wolne – oznajmiłam.
Posłał mi uśmiech.
- Dobrej nocki – dał mi buziaka w policzek.
Również się uśmiechnęłam.
- Dobranoc! – krzyknęłam gdy wchodziłam po schodach.

Odpowiedziało mi tym samym kilka głosów. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Weszłam do sypialni i położyłam się w łóżku. Wgramoliłam się pod ciepłą kołderkę, nastawiłam budzik na 845 i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


______________________________________________

7 komentarzy = kolejny rozdział