poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Hej!

So, pojawiło się pytanie o informowanie o nowych rozdziałach. Jestem jak najbardziej za, ale nie będzie to możliwe przy użyciu Twittera. Jednakże, mogę was na razie informować na asku bądź Facebooku.

Napiszcie pod tym postem co myślicie o tym pomyśle.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter twelve. “Goodnight pretty girl!”

               - Więc plan jest taki, pokażemy wam z Manią układ, a potem was go nauczymy, co wy na to? – zapytałam.
- Jasne – zgodzili się.
Włączyłam na tablecie piosenkę I po chwili sale opanowały dźwięki piosenki „Up All Night”. Zaczęłyśmy tańczyć. Chłopcom chyba się podobało bo kiedy skończyłyśmy zaczęli bić brawo. Ukłoniłyśmy się jak na prawdziwe gwiazdy przystało.
- To teraz wasza kolej – powiedziała Mania.
Cała piątka wstała i włączyła sobie „Call Me Maybe”. Zaczęli się wygłupiać co chyba miało przypominać taniec.
My oczywiście  turlałyśmy się ze śmiechu po podłodze.
Kiedy już skończyli, tak jak obiecałyśmy, nauczyłyśmy ich układu do piosenki, co zajęło nam jakieś 2 godziny. Ale w końcu udało nam się i 1D umiało już zatańczyć cały układ.
 - Jestem z was tak dumna – pochwaliłam ich.
Zrobiliśmy grupowego misiaczka.
Kiedy wyszliśmy z hali, a ja odniosłam klucze na miejsce po czym, za namową Nialla, ruszyliśmy w kierunku Mc’Donalds’a. Ja, Mania, Liam i Louis zamówiliśmy sobie Happy Meala, bo były zabawki z „Toy Story”, a ten nie mógł się zdecydować na zabawkę. Kiedy odebraliśmy nasze jedzenie wyszliśmy na dwór i zajęliśmy duży stolik na dworze. Byłam zmuszona oddać mojego Chudego na koniu Liamowi, z czego nie byłam zadowolona. Kiedy zjedliśmy razem z Manią kupiliśmy każdemu po shakeu i ruszyliśmy w kierunku parku.
- Mówię ci, że pierwsza część jest najlepsza - odpowiedział.
- Wcale nie. W ogóle się nie znasz - oburzyłam się.
Właśnie kłóciłam się z Liam'em o to, która część jego bajki jest najlepsza.
- A wy jak myślicie? -zapytał pozostałej piątki.
- Ja tam wolę jedynkę - odpowiedział nam Harry, a większość mu przytaknęła.
- Wy się nie znacie. Nie mam zamiaru z wami rozmawiać - skrzyżowałam ręce na piersi i ruszyłam przed siebie wyprzedzając ich.
Ci tylko zaczęli się śmiać. Olałam ich i poszłam sobie na plac zabaw. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam lekko odpychać się nogami od ziemi. Nagle coś, a raczej ktoś zakrył mi oczy dłońmi.
- Ja tam wolę dwójkę - usłyszałam szept do mojego ucha.
Odwróciłam się przodem do, jak się okazało Zayn'a, i posłałam mu szeroki uśmiech.
- Dlaczego nie mówiłaś, że tańczysz? – zapytał.
- Bo nie tańczę - spojrzałam przed siebie.
- Nie, tego nie można nazwać tańcem. - powiedział – ty robisz to tak jakbyś płynęła w powietrzu, widać że kochasz to co robisz - spojrzałam na niego.
- Może dlatego, że taniec jest dla mnie czymś więcej niż paroma krokami wykutymi na pamięć. Dla mnie to część życia - uśmiechnęłam się. - To tak jak dla ciebie śpiewanie, ale nie zamierzałam robić tylko tego... - niestety nie dane było mi dokończyć bo Harry i Lou podbiegli do nas.
- No dzień dobry gołąbeczki - odezwał się Tomlinson.
- Idziemy do domu, wracacie też? - zapytał Lokers.
- Wracamy - odpowiedzieliśmy.
Wstaliśmy z miejsc i dołączyliśmy do reszty. Postanowiliśmy wracać autobusem, więc poszliśmy na przystanek 719 i czekaliśmy na transport. Nagle za mną usłyszałam czyjś głos.
- Amelia ?!
Odwróciłam się i za mną ujrzałam wysoką i szczupłą dziewczynę o blond włosach i niebieskich oczach.
- Pola?! - zapytałam.
- No siema wariatko - uśmiechnęła się.
- Pola! - krzyknęła i rzuciłam się na nią mocno przytulając.
- Tęskniłam - powiedziała.
- Ja też - odpowiedziałam, a po moim policzku popłynęła łza.
- Nie płacz debilko - zaśmiała się ale też popłynęło jej kilka łez. Pola to moja kuzynka jak i najlepsza przyjaciółka. Z Manią zawsze we trójkę byłyśmy razem, jak trzy muszkieterki. Byłyśmy razem w klasie, to z nimi pierwszy raz poszłyśmy na imprezę, razem pierwszy
raz się upiłyśmy, to one pocieszały mnie po pierwszym zerwaniu i to dzięki nim pozbierałam się po Macie.
Otarłam policzki.
- Chodź przedstawię cię moim przyjaciołom –pociągnęłam ją za rękę. – Chłopcy to moja przyjaciółka Pola. Pola, to Zayn, Louis, Niall, Harry i Liam.
- Hej – przywitała się.
Zdziwiło mnie to w końcu we trójkę byłyśmy największymi Directionerkami, pokoje miałyśmy obklejone ich plakatami, a ta tak po prostu mówi 'hej' ?
Postaliśmy tak jeszcze chwilę, ale Pola musiała biec na spotkanie w sprawie jakiegoś tam kursu. My postaliśmy tam z 3 minuty, kiedy w końcu przyjechał nasz autobus.
- Jedziemy? – zapytał Niall.
- Yep – odpowiedziałam.
Zajęliśmy miejsca i wygłupiając się dojechaliśmy do domu babci. Pożegnaliśmy się z dziewczynami, które musiały iść do domu i wróciliśmy do siebie. Usiedliśmy na kanapie w salonie i włączyliśmy sobie MTV.
- Fajne te twoje przyjaciółki – rzekł Harry rozmarzonym głosem.
- Styles! – uderzyłam go poduszką – to są moje przyjaciółki.
- No przecież mówię – oddał mi.
- No właśnie, a ty rozbierałeś mi wzrokiem tańczącą Manie! – oburzyłam się.
- Wcale nie! – oburzył się.
- Nie wcale – szturchnął go Zayn.
- Ja ją po prostu lubię – odpowiedział.
- Dobra kończmy ten temat – wstałam. – Nie wiem jak wy, ale ja jestem śpiąca. Idę do siebie.
- Ja też idę – Malik poszedł w moje ślady.
Chłopcy zrobili głośne „uuu…” i wymieniali między sobą jakieś uśmieszki i spojrzenia.
- Debile – mruknęłam i ruszyłam do góry. – To co, gdzie idziemy? – zapytałam mulata.
- Możemy iść do ciebie do pokoju – odpowiedział z uśmiechem.
- No spoko.
Tak jak powiedzieliśmy przeszliśmy do mojego pokoiku. Położyliśmy się na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać.
- No to na czym skończyliśmy? – puścił mi oczko.
- Yyy… - zamyśliłam się.
- Chyba na tym dlaczego już nie tańczysz – uśmiechnął się.
- No tak – spojrzałam mu w oczy. – Taniec jest, a w sumie był najważniejszą rzeczą na świecie, czasem urywałam się z lekcji żeby do wieczora uczyć się nowych układów czy kroków. To było pięć lat temu, chodziłam wtedy z takim jednym Piotrem. Poznaliśmy się na kursie tanecznym w Poznaniu. Od razu się zaprzyjaźniliśmy, byłam pewna, że po tym całym kursie stracimy ze sobą kontakt, a jednak nadal go utrzymywaliśmy i po pewnym czasie zaczęliśmy chodzić ze sobą – uśmiechnęłam się na te wspomnienia. – To było 7 miesięcy po rozpoczęciu naszego związku. Miał wtedy jakiś konkurs, a ja przyszłam go wspierać. Po zakończeniu przeszłam za kurtyny aby mu pogratulować i wtedy… – mina mi zrzedła. – Był tam, i obściskiwał się z jakąś blondynką. Od tego czasu nie odzywaliśmy się do siebie, a taniec zawsze mi się z nim kojarzył dlatego przestałam tańczyć.
Zayn bez słowa przysunął się do mnie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego niczym mała, bezbronna dziewczynka. Po chwili odsunęłam się od niego i położyłam obok, kładąc głowę na klatce piersiowej mulata.
- To smutne, ale nie powinnaś rezygnować z czegoś co kochałaś, co sprawiało ci radość tylko dlatego, że jakiś debil nie doceniał tego jaką jesteś cudowną osobą – spojrzał mi w oczy.
- Dziękuje za to co mówisz – uśmiechnęłam się lekko.
- Taka prawda Meli – odpowiedział.
Uśmiechnęłam się na tą ksywkę, jeszcze nikt tak na mnie nie mówił.
Położyłam się na boku i mocniej w niego wtuliłam. Leżeliśmy w tej pozycji, a mulat bawił się moimi włosami. Nie wiem ile tak leżeliśmy, kiedy poczułam, że chłopak przestał bawić się moim falami. Spojrzałam na jego twarz i zobaczyłam, że chłopak zasnął. Powoli wstałam z kanapy tak żeby go nie obudzić i przykryłam go kocem. Pocałowałam delikatnie w policzek i szepnęłam:
- Dobranoc Zayn.
Odwróciłam się od niego i wtedy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Po chwili już leżałam na mulacie.
-Dobranoc śliczna – pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się do niego. Zrezygnowana położyłam się koło niego, a ten również przykrył mnie kocykiem i tak zasnęliśmy.



___________________________________________________________

Hej.
Przedstawiam wam wszystkim Paulinę <klik>

czytasz = komentujesz

niedziela, 20 kwietnia 2014

Chapter eleven. “You didn’t say that you dance”


               Budzik zadzwonił o ustalonej godzinie. Tym razem nie marudziłam tylko od razu wstałam i przeszłam do salonu. Chwyciłam ubrania na dzisiaj i powędrowałam do łazienki. Przebrałam się w szare dresowe spodnie z Niskiem krokiem, łososiową bokserkę, a na nią czarną, luźną koszulkę z napisem „YES”. Na nogi wciągnęłam białe tenisówki. Po rzęsach przejechałam tuszem, a z włosów zrobiłam koczka. Włosy związałam w koka i zrobiłam lekki makijaż po czym wróciłam do siebie. Na rękę ubrałam kilka bransoletek.
Chwyciłam w rękę mój telefon i gotowa zeszłam na dół. Chłopaków jeszcze nie było więc zabrałam się za smażenie naleśników. Gdy kończyłam smażyć drugi talerz w kuchni zawitał Niall.
- Zwabił mnie cudowny zapach naleśników – powiedział i usiadł przy stole.
- Dzień dobry – przywitałam się z nim.
Uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam gest. Niedługo potem przyszła również reszta. Brakowało mi tylko ślicznego bruneta o ślicznych, brązowych tęczówkach zwanego również Zayn Malik.
Wszyscy poszli z naleśnikami na taras, a ja zostałam i zaparzyłam dobie herbatę. Stałam tyłem do wejścia więc zdziwiłam się gdy poczułam nagle, że czyjeś dłonie oplatają mnie w pasie. Przestraszyłabym się pewnie i uderzyła tego kogoś opakowaniem herbaty gdyby nie to, że rozpoznałam cudowny zapach perfum pomieszany z zapachem tytoniu. Zaciągnęłam się nim dyskretnie.
- Dobry – powiedział po cichu.
- Siemka – odwróciłam się przodem do niego.
Dał mi buziaka w policzek, który niemal natychmiast zmienił barwę na czerwoną. Odwróciłam się z powrotem i zalałam moją herbatę malinową.
- Idziemy do reszty? – zapytał mulat.
- Tak, chodź – chwyciłam mój kubek i razem ruszyliśmy na dwór, na taras.
Usiedliśmy z resztą i zjedliśmy nasze porcje naleśników.
- Ma ktoś godzinę? – zapytał Lou.
Spojrzałam na zegarek w telefonie.
- 1023, musimy się pomału zbierać – odpowiedziałam.
- No spoko, spoko – usłyszałam z ust Horana, który kończył chyba 10 naleśnika.
Powoli wstaliśmy z naszych miejsc i zabraliśmy wszystkie potrzebne rzeczy. Po dokładnie 7 minutach wyszliśmy na ulicę i wsiedliśmy do zamówionych taksówek. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy pod hale.
Byliśmy na miejscu 5 minut przed rozpoczęciem.
- Idziemy do środka? – zapytał Niall przed wejściem.
- Tak, chodźmy – uśmiechnęłam się do nich i weszłam.
Sala wyglądała tak samo odkąd pamiętam. Przychodziłam na ten cały turniej od parunastu lat, na początku robiłyśmy tylko za widownię, ale tym razem Mania, stwierdziła, że musi się pokazać światu. Była to zwykła hala z drewnianą podłogą, a widownia siedziała na ziemi w kółku tworząc przy tym miłą, rodziną atmosferę. Usiedliśmy w pierwszym rzędzie i pogrążyliśmy się w cichej rozmowie, co chwilę się śmiejąc.
- Witam was po raz 12 na turnieju tanecznym – na środku stanął ten sam koleś, a ja bawiłam się w tłumacza. – Dobrze widzieć tu tylu ludzi dla których taniec jest czymś więcej niż tylko kilkoma krokami wykutymi na pamięć. Dla których taniec to część życia, pasja... Widzę na widowni parę znajomych twarzy  co niezmiernie mnie cieszy – uśmiechnął się w moim kierunku. Jacek to miły facet po 30, często udostępniał nam salę po turniejach czy w czasie wakacji żebyśmy mogły z Marianną potańczyć. – W tym roku również będzie zacięta rywalizacja i wątpię, że jury wybierze zwycięzcę od razu i bezproblemowo – uśmiechnął się szeroko. – Ale już nie przedłużając… zapraszamy pierwszego uczestnika. – spojrzał na listę – Daniel Nowicki.
Rozległy się brawa i po chwil miejsce Jacka zajął jakiś chłopak w długich włosach. Na koszulce miał numer 1 więc domyśliłam się, że to ten Daniel.
To co ten koleś wyprawiał było niesamowite, po prostu czad.
Przy czwartym uczestniku zobaczyłam, że chłopcy też się w to wkręcili.
- Widzę, że wam się podoba – szepnęłam do nich.
- To jest… po prostu coś… - Harry nie mógł się wysłowić.
- Też chciałbym tak tańczyć – szepnął Zayn.
Uśmiechnęłam się pod nosem i stwierdziłam w duchu, że nauczę go paru kroków.
Posłałam mu uśmiech, co on odwzajemnił.
Spojrzałam w tłum i moje spojrzenie napotkało spojrzenie Jacka. Pomachał mi więc mu odmachałam uśmiechając się szeroko.
- Od ilu lat tu przychodzisz? – zapytał mnie Li widząc jak macham do prowadzącego.
- Jak miałam 9 lat to przyszłam na pierwszy turniej i ominęłam chyba tylko 2 – odpowiedziałam.
- Wow – usłyszałam z ust Harry’ego.
Gdy laska z numerem 6 zeszła ze sceny znów rozległy się brawa.
Jej miejsce zajął Jacek.
- A teraz czas na Mariannę – usłyszałam i niemal natychmiast odwróciłam głowę w stronę środka.
I zobaczyłam w końcu moją przyjaciółkę, której tyle zawdzięczam. Wszyscy zaczęli bić brawo, a ona chyba się zestresowała. Podeszła do Jacka, który szepnął jej coś na ucho i pokazał ręką w moim kierunku. Podążyła wzrokiem we wskazanym kierunku i kiedy tylko mnie zobaczyła zrobiła zdziwioną, ale szczęśliwą minę. Pomachałam jej i pokazałam, że trzymam kciuki.
Po chwili zaczęła grać muzyka, a Mania pokazała na co ją stać. Gdy skończyła rozległy się ogromne brawa, a Marianna uśmiechnęła się do widowni i podbiegła do mnie. Ja w tym czasie wstałam. Gdy do mnie podbiegła rzuciła mi się na szyję, a ja mocno ją przytuliłam.
- Jesteś! – powiedziała.
- Nie mogłabym cię zostawić w takim dniu, a w sumie to nie moja zasługa, że tu jestem – odpowiedziałam.
- A kogo? – zdziwiła się.
- Podziękuj chłopcom – wskazałam ręką na piątkę chłopców w kapturach, którzy uśmiechali się do nas szeroko.
Blondynka zaczęła szybko oddychać.
- Czy to są… - jąkała się.
- Hi! – przywitali się po angielsku.
- Yyy… Hi – odpowiedziała nieśmiało.
I wtedy Niall wstał i przytulił moją przyjaciółkę, która stała zdekoncentrowana, ale po chwili się ogarnęła i odwzajemniła uścisk.
Usłyszałam jak blondyn szepce do niej:
- Dziękuje, dziękuję za to, że byłaś przy niej kiedy mnie nie było – po czym pocałował ją w policzek.
- Nie ma za co – odpowiedziała z uśmiechem.
Usiedliśmy razem na naszych miejscach i kontynuowaliśmy podziwianie uczestników.
Po ok. 30 minutach wszystko się skończyło, a na środku znowu zawitał Jacek.
- To byli wszyscy uczestnicy, a teraz czas na tradycję tego konkursu. Mamy chętnych? – zapytał, jednak nikt się nie zgłosił – to może… - zaczął śledzić widownie wzrokiem jakby szukając ofiary gdy natrafił na mnie. Uśmiechnął się chytrze – to może Amelia? – zapytał.
Pokiwałam głową na nie.
- No dalej nie daj się prosić – szturchnęła mnie Mania.
- To może pomóżmy Ami. Co wy na to? – zapytał publiczność.
- Ami! Ami! Ami! Ami! – ten cały tłum zaczął wołać moje imię.
Zrezygnowana wstałam i zostawiłam przy chłopakach słuchawki, które miałam zawieszone na szyi.
Na sali rozległy się głośne brawa. Nieśmiało weszłam na środek i spojrzałam na Jacka morderczym wzrokiem, a ten tylko przesłał mi buziaka. Podeszłam do kolesia odpowiedzialnego za nagłośnienie i podałam mu mój telefon z uszykowaną piosenką. Chłopak spojrzał na mnie następnie na telefon i podłączył go do głośników. Ruszyłam na środek i kiwnęłam głową na chłopaka. Po chwili usłyszałam dobrze znane mi dźwięki „So Proud Of You”. Gdy tylko rozbrzmiały na sali pierwsze dźwięki przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Kiedy zaczęłam tańczyć zauważyłam, że 1D patrzy na mnie. Nie przejmowałam się jednak żadnym spojrzeniami tylko dalej robiłam to co kocham… Po chwili dołączyła do mnie Mania, a obok niej stanął Kamil – nasz znajomy z turnieju. Przejście i poleciało „Bang”. Układ opanowany do perfekcji przez naszą trójkę chyba wyszedł znakomicie. Piosenka się skończyła. Na sali braw nie było końca, a nasz czwórka przytuliła się do siebie. Dołączył do nas również Jacek.
- Miło cię widzieć Amelio – przytulił mnie.
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – zaśmialiśmy się.
- Dobra to teraz na miejsca za chwilę jury ogłosi wynik – poinformował nas.
Posłusznie wróciłyśmy na nasze miejsca.
- To… Było… Genialne! – chłopcy rzucili się na nas.
- Dzięki – odpowiedziałam.
Widziałam, że blondynka się denerwuje.
- Nie martw się, na pewno staniesz na podium – pocieszyłam ją.
- Przecież się nie denerwuje – oburzyła się.
- Tak tylko, że za chwilę zrobisz mi dziurę w ulubionej bluzce – zaśmiałam się.
- Sorry – uśmiechnęła się.
Nagle na środku pojawiło się jury.
- Wybranie zwycięscy było naprawdę ciężko. Z roku na rok tancerze są coraz lepsi, coraz lepiej pokazują czym jest dla nich taniec. Ale nie będziemy trzymać was dłużej w niepewności – oświadczył. – Trzecie miejsce zajmuje… Patryk Kowalski – rozległy się brawa.
Chłopak dostał puchar i medal.
- Drugie miejsce należy do… Marianny „Mani” Jones!
Dziewczyna nadal siedziała i patrzyła się na środek z otwartymi szeroko oczami.
- No idź tam! – krzyknęliśmy razem z chłopakami.
Wtedy się „obudziła” i podeszła po nagrodę.
Gdy wróciła rzuciłam jej się na szyję.
- Gratulacje! – krzyknęłam.
- Dziękuje – uśmiechnęła się.
Razem z chłopakami zaczęliśmy jej gratulować.
- Szkoda, że nie zajęłam pierwszego miejsca – westchnęła.
- A jaka była nagroda? – zapytał Li.
- Wyjazd do najlepszej szkoły tanecznej w Londynie – odpowiedziała.
Pierwsze miejsce zajął jakiś tam Filip.
Ludzie zaczęli się rozchodzić. Gdy sala pustoszała podbiegłam do Jacka.
- Sala jest wolna? – zapytałam.
- Dla was oczywiście – uśmiechnął się.
- Dzięki, jesteś kochany.
- No wiem – zaśmialiśmy się.
- I skromny.
- Dobra ja muszę lecieć do Kamili. Jak skończycie klucze zostawcie tam gdzie zwykle – powiedział i ruszył w kierunku wyjścia.
- Spoko. To papa – pomachałam mu.

- Mam klucze – krzyknęłam do reszty, oczywiście po angielsku.


__________________________________________________

Dzień dobry misie pysie moje :D
Dziękuje za komentarze pod 10 i liczę, że tutaj też się pojawią. 
Mokrego dyngusa dla wszystkich, bo święta już się kończą :D

Mam nadzieję, że widzieliście już teledysk do "You&I"? Jak nie to proszę bardzo: <klik>

sobota, 12 kwietnia 2014

Chapter ten. “Polish Directioners”

               Obudził mnie krzyk i po chwili moje ciało zostało przygniecione przez piątkę  idiotów znanych bardziej jako One Direction. A miałam taki piękny sen, no nie wytrzymam za chwilę. Usiadłam na łóżku przy okazji ich z niego zwalając.
- W dupie wam się poprzewracało?! – wydarłam się.
- Niee – odpowiedzieli przedłużając ostatnią literę.
- No chyba jednak tak – odparłam sarkastycznie – co dusza pragnie?
- Chcieliśmy cię obudzić – powiedział Harry.
- Brawo, udało wam się, a teraz moglibyście opuścić to pomieszczenie?
- No ewentualnie – Lou posłał mi szeroki uśmiech.
- Więc żegnam panów – wskazałam drzwi – i za 20 minut schodzę na dół na śniadanie – dopowiedziałam.
Grzecznie wyszli zamykając za sobą drzwi. Położyłam głowę na poduszce i powiedziałam sama do siebie:
- Jak ja ich nienawidzę.
W tym momencie uchyliły się drzwi, a w nich zobaczyłam 5 chłopców.
- Też cię kochamy – odpowiedzieli równocześnie.
- Wypad! – zaśmiałam się i rzuciłam w nich poduszką.
Niestety zdążyli już wyjść. Poleżałam tak jeszcze  chwilkę po czym wyciągnęłam spod poduszki telefon. Niechętnie podniosłam się z mojego wygodnego łóżka, pościeliłam je i ruszyłam w stronę pokoju. Oczywiście nie obyło się bez dylematu: „W co mam się ubrać”, ale dzisiaj w miarę szybko poszło. Wyciągnęłam z szafy ciuchy na dzisiaj i razem z nimi doczłapałam do łazienki. Przebrałam się w ciemnoróżowe spodnie, białą bluzkę z napisem, a do tego białe, wysokie Nike. Na prawą rękę założyłam bransoletkę. Przejechałam jeszcze tuszem po rzęsach, do kieszeni schowałam mój telefon i zeszłam na dół. Skierowałam się do pokoju, a tam pusto, kuchnia – pusto. W końcu wyszłam na taras, a tam wszyscy siedzieli i zajadali się kanapkami. Usiadłam obok Nialla.
- Smacznego – usłyszałam od Liama.
- Dziękuje – uśmiechnęłam się słodko i sięgnęłam po kanapkę z serem i ogórkiem.
Zjadłam ją i popiłam sokiem pomarańczowym.
- To co dzisiaj robimy? – zapytał Zayn, gdy jadłam drugą.
- A na co macie ochotę?
- Może pokażesz nam okolicę, co? – zaproponował  mi Liam.
- No spoko. Jak chcecie możemy iść do zoo – spojrzałam na każdego po kolei.
- Do zoo – Loczek z Pasiastym zaczęli się cieszyć jak idioci.
- To co, za 40 minut na dole? – upewnił się Zayn.
Pokiwaliśmy głowami i każdy rozszedł się do siebie. Ja zniosłam jeszcze naczynia do kuchni i wstawiłam do zmywarki po czym poszłam do siebie. W sumie byłam już gotowa. Do tory dopakowałam aparat itp. Usiadłam na kanapie w pokoju i zalogowałam się na Twettera.  Od razu zobaczyłam wpis Marianny:
„To już jutro… Nie dam rady, prędzej się załamię!”
Jak najszybciej napisałam komentarz:
Dasz radę ! Trzymam kciuki <3”
Wylogowałam się i kiedy zamykałam tableta dostałam smsa od… Zayna?! Napisał mi, że potrzebuje mojej pomocy.
Zerwałam się z łóżka i szybko pobiegłam do pokoju który obecnie zajmował mulat. Otworzyłam drzwi, wleciałam do środka i krzyknęłam przerażona:
- Co się sta…
I wtedy go zauważyłam… Stał przy oknie w samych czarnych rurkach bez koszulki, a z mokrych włosów skapywały kropelki wody.
Mimowolnie rozdziawiłam usta. Wyglądał jak najprawdziwszy bóg seksu. Stałam tam jak zaczarowana patrząc na uśmiechający się do mnie ideał mężczyzny. Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
- Ami? – odezwał się z szelmowskim uśmiechem.
Pokręciłam głową chcąc dojść jakoś do siebie.
- Przepraszam, zamyśliłam się – uśmiechnęłam się – to co się stało?
- No tak – podniósł z łóżka dwie koszulki – którą?
Wybuchłam śmiechem.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz, myślałam, że coś ci się stało – uśmiechnęłam się – tą zieloną.
- Dziękuje i przepraszam – podszedł i przytulił mnie do swojego nagiego torsu.
Chwilę tak staliśmy ale w końcu odsunął się ode mnie i ubrał koszulkę.
- Idziemy? – zapytałam.
- Tak chodź – otworzył przede mną drzwi – panie przodem.
- Dziękuje.
Zamknęliśmy za sobą drzwi i zeszliśmy do salonu gdzie stali wszyscy oprócz Pasiaka.
- Gdzie Tomlinson? – zapytałam.
- Szuka spodni – westchnął Harry.
- Yyy… Ok…
Po chwili na schodach stanął, ubrany już, Louis.
- No nareszcie – westchnął Zayn.
Gdy już wszystko mieliśmy wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do zamówionej taksówki. Jechaliśmy góra 25 minut i w końcu zajechaliśmy pod Nowe Zoo. Zapłaciłam i wyszliśmy na zewnątrz by kupić bilety.
- To co, idziemy?
- Yeah! – usłyszałam w odpowiedzi.
Przy słoniach jakieś dziewczyny rozpoznały chłopaków, ale co mnie zdziwiło, nie piszczały jak wypuszczone z psychiatryka tylko kulturalnie poprosiły o zdjęcia i autografy po czym oddaliły się. Zauważyłam, że cała szóstka ma na rękach czerwone bransoletki.
- Nawet cywilizowane te polskie fanki – odezwał się Lou z podziwem w głosie.
- Poprawka. To Polish Directioners – sprostowałam.
- Skąd wiesz, że to były Directioners? – zapytał Hazz.
- Bo miały na rękach takie same bransoletki jak ja – wyciągnęłam przed siebie dłoń, którą zdobiły bransoletki z muliny.
Chłopcy tylko uśmiechnęli się szeroko.
- To co idziemy dalej czy będziemy tu stać? – zapytałam.
- Tak! Chcę zobaczyć żyrafy – odpowiedział Niall.
- Dobrze Niallerku już idziemy zobaczyć żyrafy – pogłaskałam go po głowie.
- Hura! – ucieszył się jak małe dziecko.
Zaśmialiśmy się i poszliśmy dalej robiąc sobie masę głupich fotek. Po wyjściu z zoo głodni ruszyliśmy w stronę restauracji.
Otrzymaliśmy karty i ucieszyła mnie wiadomość, że dania były podpisane również po angielski bo nie chciało mi się bawić w tłumacza. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienia.
- I jak wam się podoba w Polsce?
- Tu jest genialnie – powiedział Lou.
- A jakie ładne dziewczyny – loczek przeleciał wzrokiem po sali. No tak cały on.
- A tak w ogóle to na którą jest jutro ten cały turniej? – zapytał Liam.
- O 11 – odparłam.
- Aha spoko – pokiwał głową.
Wreszcie przynieśli nasze zamówienie, a my zabraliśmy się za jedzenie.
- Jedzenie też dobre – zaśmiał się Hazz.
Uśmiechnęłam się do niego. Gdy już się najedliśmy spojrzałam na zegarek w telefonie. Było już po 1755.
- Wracamy? – zapytał Ni.
- No spoko, spoko.
Zadecydowaliśmy, że pojedziemy autobusem. Przystanek znajdował się jakieś 5 minut drogi stąd. Wiem to, bo przychodziłyśmy do tej restauracji z Manią i Polą. Zapłaciliśmy za posiłek i ruszyliśmy.
Podczas drogi rozmawialiśmy o jakiś tam głupotach. Tak jak mówiłam po 5 minutach byliśmy już na miejscu. Sprawdziłam rozkład i okazało się, że najwcześniejszy autobus mieliśmy o 1817 czyli mieliśmy jeszcze trochę czasu. Usiedliśmy na ławeczce i chłopcy zaczęli po cichu śpiewać „Vas Happenin’ Boys”. W pewnym momencie dołączyłam do nich. Kiedy na końcówce Malik krzyknął: „Vas Happenin’?” nie mogłam opanować śmiechu. Kiedy się jakoś ogarnęliśmy przyjechał nasz autobus. Wsiedliśmy do niego i zajęliśmy ostatnie miejsca. Gdy nasza podróż dobiegła końca poszliśmy do domu. Na dworze było jeszcze jasno więc przebraliśmy się w wygodne ciuchy i poszliśmy do ogródka. Ja przyniosłam gitarę, usiedliśmy na kocach w kółku po czym zaczęliśmy śpiewać „Live While We’re Young”. Następne było „The Call” i tym razem nie udało mi się i musiałam śpiewać razem z nimi.
Kiedy skończyliśmy nasz mały „koncert” było już po 22. Ogarnęliśmy ten cały syf jaki zrobiliśmy i każdy poszedł do siebie. Chwyciłam piżamę i pobiegłam na dół. Udało mi się bo łazienka była akurat wolna. Wzięłam gorący prysznic i umyłam włosy. Gorąca woda jak zwykle podziałała na mnie uspokajająca. Po paru minutach wyszłam z kabiny, wytarłam się, wsmarowałam w ciało kokosowy balsam i przebrałam się w piżamkę. Wykonałam inne wieczorne czynności i  wyszłam. Na zewnątrz stał Zayn.
- Wolne – oznajmiłam.
Posłał mi uśmiech.
- Dobrej nocki – dał mi buziaka w policzek.
Również się uśmiechnęłam.
- Dobranoc! – krzyknęłam gdy wchodziłam po schodach.

Odpowiedziało mi tym samym kilka głosów. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Weszłam do sypialni i położyłam się w łóżku. Wgramoliłam się pod ciepłą kołderkę, nastawiłam budzik na 845 i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


______________________________________________

7 komentarzy = kolejny rozdział

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Chapter nine. "Beautiful room"

               Obudziłam się dzięki mojemu 
niezawodnemu budzikowi. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy żeby wyciągnąć z niej jakieś ciuchy. Gdy już je sobie uszykowałam skierowałam się do łazienki. Szybko się wykąpałam. Zrobiłam sobie delikatny makijaż włosy związałam w kłosa i przebrałam się w wcześniej uszykowane rzeczy. Już gotowa zeszłam na dół do kuchni gdzie zastałam moją rodzicielkę.
- Hejka – przywitałam ją buziakiem w policzek.
Zaparzyłam sobie moją ukochaną herbatę malinową i z gorącym kubkiem usiadłam przy stole. Pijąc mój napój patrzyłam w okno, kiedy nagle mama postawiła przede mną talerz z naleśnikami. Uśmiechnęłam się do niej szeroko i posmarowałam jednego Nutelą po czym go zjadłam. Tak jak trzy następne. Gdy już się najadłam, wróciłam do siebie do pokoju i dopakowałam resztę rzeczy, w tym tableta. Gotową już walizkę zniosłam jakoś po schodach i postawiłam ją w salonie żeby nikomu nie przeszkadzała. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już godzinę 10:47. Wczoraj umówiłam się z chłopakami, że mam przyjść do nich po 11 więc mam jeszcze trochę czasu. Usiadłam wygodnie na fotelu i włączyłam telewizor. Akurat kończył się jakiś film. Skakałam po programach jednak na nic ciekawego nie natrafiłam. Zrezygnowana zgasiłam TV i ubrałam buty. Skierowałam się do domu naprzeciwko. Zapukałam i weszłam do środka. Na kanapie w salonie siedziała cała piątka łącznie z rodzicami mojego przyjaciela.
- Dzień dobry – przywitałam się.
- O Amelia – ucieszyła się na mój widok ciocia.
- Nie przeszkadzam? – zapytałam.
- Nie ależ skąd – odpowiedział mi ojciec Nialla – siadaj – zrobił mi miejsce na kanapie.
- Dziękuje – usiadłam na wskazanym miejscu.
Porozmawialiśmy jeszcze z nimi i koło 14 zaczęliśmy się pomału zbierać.
- To ja idę po swoją walizkę i spotkamy się na zewnątrz – oznajmiłam im.
- Pomogę ci – zaoferował się Zayn.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się szeroko i poszliśmy do mnie.
- Mamo, przyszłam się pożegnać – krzyknęłam w głąb domu i po chwili zauważyłam moją mamę.
Przytuliłam ją mocno i pocałowałam w policzek.
- To pa mała, trzymaj się tam i ucałuj ode mnie Mariannę – powiedziała.
- Ucałuje, nie martw się – uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- No to baw się tam dobrze, a tu macie klucze – powiedziała przekazują mi je.
- Okej – odsuwam się od niej – to my już będziemy lecieć.
Zayn wziął ode mnie moją walizkę i posłał mi tylko szeroki uśmiech. Wyszliśmy na dwór gdzie wszyscy już byli łącznie z dwoma taksówkami.
Zapakowaliśmy wszystkie torby i ruszyliśmy w kierunku lotniska. Jechaliśmy jakieś 40 minut więc 5 minut po 15 byliśmy na miejscu. Nadaliśmy bagaże, odprawa i po kilkunastu minutach już siedzieliśmy na swoich miejscach. Ja siedziałam z Liamem i Niallem. Za nami byli Lou z Harrym i  Zaynem. Gdy tylko wznieśliśmy się w powietrze włożyłam w uszy słuchawki i puściłam moją playliste. Zapatrzyłam się w okno co jakiś czas wkładając do ust misia HARIBO. Patrzyłam na krajobraz zmieniający się co chwilę. Nawet nie wiem kiedy minęły te półtora godziny.

W końcu wyszliśmy z samolotu i rozejrzałam się po moim ukochanym Poznaniu. Dawno tu nie byłam. Zamówiliśmy dwie taksówki i podałam adres moich dziadków.
- Pięknie tu – zachwycał się Zayn.
- Wiem – przyznałam mu rację.
Po 30 minutach jazdy byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i po chwili dołączyła do nas reszta zespołu. Poszliśmy w kierunku domu mojej babci. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Stęskniłam się za tym miejscem. Dawno tu nie byłam.
- Chodźcie do środka zrobię coś do jedzenia – powiedziałam.
- Spoko – usłyszałam w odpowiedzi.
Usiedliśmy wszyscy w kuchni, a ja zabrałam się za smażenie naleśników.
Gdy już były gotowe postawiłam je na stole i dosiadłam się do chłopaków.
- Jeszcze raz wam dziękuje za to że mnie tu zabraliście – powiedziałam.
- Nie ma za co. Czego się nie robi dla przyjaciół – odpowiedział mi Niall i posłał uśmiech.
Kiedy zjedliśmy obiad postanowiłam pokazać chłopakom dom.
- Dobra więc tu będzie spać dwójka z was – powiedziałam otwierając pokój gościnny.
- My! – krzyknęli równocześnie Lou z Harrym.
- Ok. A reszta będzie spała w pokoju naprzeciwko – oznajmiłam.
- A ty? – zapytał Zayn.
- Ja będę spała u siebie w pokoju – oznajmiłam im.
- Pokażesz nam?
- Pewnie chodźcie – powiedziałam i ruszyliśmy po schodach na poddasze.
Otworzyłam jasne drzwi i ukazało się nam moje małe królestwo. Ściany były pomalowane na różne odcienie fioletu, a meble były białe. Pod oknem stało biurko, a obok szafy plazma. Naprzeciw biurka stała kanapa z mnóstwem poduszek. Był tam też regał z zdjęciami, wieżą i innego tego typu rzeczami. Chłopcy podeszli do niego i zaczęli oglądać wszystkie ramki które się tam znajdowały.
- A łóżko? – zdziwili się gdy skończyli już podziwiać zdjęcia i polskie książki.
- W sypialni – uśmiechnęłam się szeroko.
- A pokażesz nam sypialnie? – zapytał Liam.
Od razu przestałam się uśmiechać i odrobinę się zmieszałam. Niall zaczął się śmiać. No tak, on już wie jak wygląda moja sypialnia.
- Ten no… ale nie będziecie się śmiać? – zapytałam.
- Obiecujemy – Harry przyłożył dłoń do serca.
- Ok.
Podeszłam do rozsuwanym drzwi na pół ściany.

Wdech wydech i otworzyłam je, a chłopakom ukazała się moja sypialnia w całej okazałości.
Weszli do środka i omal oczy nie wypadły im na wierzch. No ale w sumie nie dziwię im się. Myślałam że zaczną się śmiać ale oni od razu rzucili się na łóżko i zaczęli czytać moje zapiski.
- Co tu jest napisane? – zapytał Zayn próbując rozszyfrować napisy na przeciwległej ścianie.
- To są rozpisane wasze koncerty podczas tras koncertowej – wyjaśniłam.
- Mhmm... – mruknęli.
- Jacie, jaki ja jestem niesamowicie przystojny na tych plakatach – powiedział Harry przeczesując dłonią swoje loczki.
Wszyscy natychmiast wybuchnęli śmiechem.
- Ależ oczywiście Haroldzie – pogłaskałam go po ramieniu, a on obrzucił mnie morderczym spojrzeniem.

Posiedzieliśmy u mnie jeszcze jakieś 40 minut po czym chłopacy stwierdzili, że są zmęczeni więc poszli do swoich pokoi. Ja wzięłam piżamkę poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po skończonej kąpieli wróciłam do sypialni i położyłam się w moim wygodnym łóżeczku i przeniosłam się w objęcia Morfeusza.


_________________________________________
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Wiem, że rozdział miał być już w piątek, ale miałam drobne problemy z internetem, tak więc nie mam pojęcia, kiedy dodam nowy rozdział, ale postaram się jeszcze w tym tygodniu :D
Dziękuje za komentarze i mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się ich jeszcze więcej. A jak na razie daje wam nacieszyć oczyska takim pięknym aczkolwiek dziwnym widokiem: