niedziela, 27 lipca 2014

Chapter fifteen. “See you”

Obudził mnie budzik dzwoniący o 8:30 , dzisiaj wracamy do Irlandii.
Kiedy tylko otworzyłam oczy przypomniały mi się wydarzenia z wczorajszego wieczora. Co teraz będzie z naszą przyjaźnią? Dobrze, że się w porę opanowałam i wyszłam stamtąd nim doszło do tego durnego pocałunku. 
Wstałam z łóżka i poszłam do pokoju wybrać jakieś ciuchy na dzisiejszy dzień. Tutaj było ciepło, ale wracamy do deszczowej stolicy UK. W końcu się zdecydowałam. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki po drodze spotykając Horana.
- Hejka Ami – przywitał się.
- Hej – odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- Zejdź za chwilę na dół, zrobiliśmy śniadanie – oznajmił.
Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się w jasne dżinsy, niebieską bluzkę z Cookie–Monster. Uczesałam włosy w warkoczyka i zrobiłam sobie delikatny makijaż, po czym wróciłam do siebie. Na rękę założyłam niebieską bransoletkę. Gotowa zeszłam na dół, gdzie siedziała już cała piątka chłopaków.
Gdy weszłam cztery pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Siemka – powiedziałam siadając koło Liama.
- Hej – odpowiedzieli razem, a Zayn tylko mruknął coś pod nosem.
- Smacznego – uśmiechnął się Hazz stawiając przede mną talerz z omletem z dżemem truskawkowym nałożonym na kształt uśmiechniętej buzi. Urocze.
- Dziękuje – posłałam mu delikatny uśmiech – a tak w ogóle to gdzie dziewczyny?
- Poszły do domu, powiedziały że przyjdą na lotnisko – odpowiedział Loui.
Zabrałam się za jedzenie. Czułam na sobie wzrok mulata, ale bałam się spojrzeć w jego stronę. Kiedy skończyłam moje dzisiejsze śniadanie, podziękowałam chłopakom.
- Dobra, ja idę się do końca spakować i widzimy się tutaj za 35 minut, co? – oznajmił Lou.
- Spoko, ja też muszę się dopakować – odpowiedziałam.
Pomachałam im i w towarzystwie pasiastego udałam się na górę. Gdy byliśmy już w połowie schodów chłopak zapytał:
- Nie wiesz może co się stało Zaynowi?
- A czemu? – zdziwiłam się.
- Dziwnie się zachowuje od wczoraj. Chodzi jakiś smutny, przygnębiony, nawet z nami nie rozmawia. Nie śmieje się, boje się o niego – spuścił głowę.
- Nie martw się Lou, na pewno wszystko się wyjaśni, może ma jakiś zły dzień. Dajmy mu spokój – położyłam mu rękę na ramieniu.
- Dzięki – pocałował mnie w policzek i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Ruszyłam w kierunku swojego. Czyli jednak dla niego wczoraj też coś znaczyło. Debilko! Weszłam do pokoju i zabrałam się za pakowanie.
Po pół godzinie byłam już gotowa. Ubrałam na nogi szare skejty, a na głowę ubrałam niebieską czapkę z tym samym motywem co bluzka. Spojrzałam smutnym wzrokiem na mój ukochany pokoik i wyszłam z niego. Chwyciłam rączkę walizki i ruszyłam w kierunku schodów, po czym powoli z nich schodzić.
Gdy zeszłam chłopaków jeszcze nie było. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i sprawdziłam godzinę, 10:23 . Schowałam z powrotem na swoje miejsce i oparłam się o walizkę postawioną przy ścianie. Nie czekałam nawet 10 minut gdy w korytarzu stała już cała piątka gotowa do drogi. Wyszliśmy z domu, wcześniej go zamykając i wsiedliśmy do zamówionych taksówek. Powiedziałam kierowcom gdzie mają się udać i już po chwili staliśmy w hali odpraw na lotnisku.
Stałam w kolejce czekając na moją kolej, gdy nagle poczułam, że ktoś zasłonił mi oczy. Dotknęłam dłoni tej „tajemniczej osoby” i najechałam swoimi na jej nadgarstek.
- Też będę za wami tęsknić dziewczyny.
Po czym obróciłam się i mocno przytuliłam stojące za mną wariatki. Pola i Mania miały łzy w oczach, zresztą ja tak samo.
- To fajnie, że przyleciałaś – zaczęła Mania.
- Ale szkoda, że już wylatujesz – dodała Pola.
- Przecież niedługo na pewno się zobaczymy – pocałowałam obydwie w policzek. „Pasażerowie lotu do Mullingar, do Irlandii, proszeni są o podejście do bramki nr 3, dziękuje” usłyszeliśmy z głośników.
Jeszcze raz mocno je przytuliłam, chłopcy zrobili to samo i udaliśmy się w kierunku naszej bramki. Odprawa trwała i trwała, a ja z każdą chwilą coraz bardziej chciałam tu zostać. No, ale w końcu nadeszła i moja kolej. Pokazałam bilet i paszport po czym przeszłam dalej i czekałam na chłopaków.
- Ok. To możemy iść do samolotu – powiedział Hazz kiedy doszli już wszyscy.
- Spoko – uśmiechnęłam się do nich.
Przecież nie będę im przez dwie i pół godziny zamulać w samolocie bo mnie wyrzucą przez to okienko.
Hmm… swoją drogą to ciekawe czy bym się przez nie zmieściła. Gruba nie jestem, no ale chyba nie dałabym rady. Amelia, o czym ty dziewczyno myślisz. Zrobiłam facepalma, a chłopacy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Pokręciłam głową i machnęłam ręką. Weszliśmy na pokład i zajęłam miejsce należące do mnie, reszta o czymś rozmawiała po cichu, ale nie chciało mi się słuchać więc wyjęłam z torby słuchawki i po chwili po moim ciele rozchodziły się pierwsze nuty SBS – „Przeważnie”. Zamknęłam oczy i przeniosłam się w krainę muzyki.
Nagle ktoś wyjął mi słuchawkę z prawego ucha, spojrzałam zdziwiona w tą stronę i zobaczyłam nieśmiało uśmiechającego się do mnie mulata.
- Możemy pogadać? – zapytał.
- Jasne – powiedziałam i zdjęłam słuchawki.
Nabrał głośno powietrze do płuc i przeniósł wzrok na swoje dłonie.
- Bo ja chciałem ci przeprosić za to jak się zachowałem. Po prostu mnie poniosło, wiem, że to nie usprawiedliwia mojego zachowania, ale ja naprawdę przepraszam – spojrzał na mnie smutnym wzrokiem – mam nadzieję, że to nie zmieni między nami relacji.
- Nie gniewam się za to – uśmiechnęłam się lekko – mimo to nadal traktuję cię jak przyjaciela – rozłożyłam ręce – to co, misiaczek? Chłopak zaśmiał się i mocno mnie przytulił.
- Jeszcze raz przepraszam – szepnął mi do ucha.
- Nie rozmawiajmy już o tym Zayn – odszepnęłam. Trwaliśmy w uścisku jakiś 10 minut. On głaskał mnie po plecach, a ja bawiłam się końcówkami jego włosów wdychając przy tym cudowny zapach jego perfum pomieszanych z ledwie wyczuwalnym zapachem tytoniu. Wiem, że stara się ograniczyć palenie i że jest mu z tym ciężko, ale daje radę i jestem z niego dumna. Po jakimś czasie odsunęliśmy się od siebie, a on posłał mi miły uśmiech.
Wyjął z torby Nike słuchawki i podłączył do swojego IPhone’a. Przymknął oczy i oparł głowę o zagłówek w fotela. Zabrałam mu lewą słuchawkę i włożyłam do swojego ucha słyszałam dźwięki „I gotta felling”. Posłałam mu szeroki uśmiech, który odwzajemnił. Słuchałam jego playliste. W pewnym momencie położyłam głowę na jego ramieniu, a on oparł swoją głowę na mojej. Przymknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen.

_______________________________________
Tak więc wracam z nowym rozdziałem, który mam nadzieję że wam się spodoba :)
Wiem, że miałam dodać go już dawno, ale nie było mnie w domu i nie miałam dostępu do mojego laptopa, gdzie był zapisany.
Chciałam podziękować osobom, które pomogły mi zrozumieć, że nie warto przejmować się takimi komentarzami, bo tym ludziom zależy tylko na tym abyśmy upadli. Tak więc OGROMNY HORAN-HUG  dla osób, które napisały te wszystkie miłe komentarze i wiadomości na moim asku, a szczególne podziękowania należą się Oldze959 (na której bloga serdecznie zapraszam :D).
Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że skomentujecie.

xoxo

niedziela, 25 maja 2014

;c

Hej...
Ostatnio dostałam kilka niefajnych wiadomości i postanowiłam, że na czas nieokreślony zawieszam bloga. Przepraszam was, ale nie chcę dostawać takich wiadomości tylko dlatego, że robię to co lubię. Nie usuwam bloga, bo mam nadzieję, że kiedyś będę go kontynuowała, ale jak na razie robię sobie przerwę. 
Jakby ktoś coś to można pytać na asku.

Mam nadzieję, że do usłyszenia,
wasza Wiktoria <3

poniedziałek, 19 maja 2014

Chapter fourteen. "Tears flow in my cheeks”

Zatkało mnie. Normalnie mnie zatkało. Zrobiłam zdziwioną minę.
- Co? – wyszeptałam – ale, że we mnie?
Chłopak zrobił zdezorientowaną minę.
- Nie, nie w tobie. Nie żeby było coś z tobą nie tak – zaczął się bronić, a ja w duchu odetchnęłam z ulgą.
To nie to, że go nie lubią, o nie. Po prostu nie czuje do niego... TEGO.
- Spoko. To opowiadaj wszystko dokładnie – usiadłam po turecku patrząc na niego jak bawi się palcami.
- Wiesz, że mam dziewczynę, nie? – zapytał, a ja tylko pokiwałam głową. – Więc parę dni przed naszym wyjazdem do Mullingar ona wyjechała do rodziny. Kiedy siedzieliśmy w samolocie dostałem SMS-a, na którym ona… całowała się z jakimś kolesiem. Na początku nie chciałem w to wierzyć, ale takich zdjęć było więcej. Chciałem to wszystko wyjaśnić i zadzwoniłem do niej, ale nie odebrała. Raz, drugi, ósmy i nic. W końcu odebrała i na wstępie powiedział: „Sorry Liam, ale poznałam kogoś, już nic do ciebie nie czuje” i rozłączyła się. Byłem załamany, nie wiedziałem co mam zrobić. I kiedy poznałem Polę, moje życie obróciło się o 180°. Ona jest, taka ładna, miła, wyjątkowa, ale ja totalnie nie wiem jak mam się przy niej zachować, żeby nie wzięła mnie za jakiegoś debila – zawstydził się.
Zatkało mnie. Znowu.
Że Liam Payne zakochał się w mojej przyjaciółce?!
- Wiesz Liam, myślę, że powinieneś być przede wszystkim sobą i wtedy zobaczymy co z tego wyjdzie – uśmiechnęłam się.
Zastanawiał się chwilę nas moimi słowami.
- Dzięki Amelia nie wiem  co bym bez ciebie zrobił – zadowolony mocno mnie przytulił.
- Nie ma za co.
- Jest, jest – i w lepszym już nastroju opuścił mój pokój. Westchnęłam głośno. I stwierdziłam, że nie będę siedziała w białych spodenkach na ziemi. Podeszłam więc do szafy i wyjęłam z niej szare dresówki. Po co mam się stroić? Kiedy się przebrałam postanowiłam zejść na dół i zobaczyć co robi reszta.
Kiedy schodziłam po schodach przed oczami przebiegł mi Harry w samych bokserkach. Dobra, to było dziwne… Otrząsnęłam się i zeszłam. W kuchni zastałam Liama.
- To może ja zrobię sałatkę? – zapytałam.
- Jasne – uśmiechnął się.
Wzięłam się za krojenie pomidorów i po niecałych 20 minutach była już gotowa. Payne też już kończył. Wzięliśmy wszystko i poszliśmy na taras. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Otwarte! – krzyknęłam bo wiedziałam, że to dziewczyny.
I tak jak mówiłam po chwili na ogrodzie pojawiła się Pola z Manią.
- Siema – powiedziały.
Przywitały się z każdym buziakiem w policzek.
- Hej – odpowiedzieliśmy.
Ognisko, które rozpalił Zayn paliło się od jakiegoś czasu. Towarzystwo nie było trzeźwe, ale nie byli jeszcze spici. Liam i Pola nie wypili nic, a ja skusiłam się tylko na jednego drinka, więc we trójkę opanowywaliśmy całą sytuację. Z tego co widziałam Malik też nie wypił za dużo, twierdząc, że musi pilnować ognia.
- Jestę Supermenę! – usłyszałam krzyk Louisa i po chwili chłopak przebiegł koło mnie z niebieskim kocem zawiązanym na plecach.
Na ten widok wybuchnęliśmy śmiechem.
Siedzieliśmy na dworze do 1 w nocy, ale zrobiło nam się zimno, więc postanowiliśmy wrócić do domu. Ustaliliśmy, że dziewczyny będą spały u mnie w pokoju na kanapie. Rozeszliśmy się do pokoi. Chwyciłam w rękę piżamę i poszłam się wykąpać.
Kiedy skończyłam, ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Przechodząc obok pokoju Zayna ktoś pociągnął mnie za rękę do jego pokoju. Jak się pewnie domyślacie, tym kimś był nie kto inny jak Malik.
- Śpiąca? – zapytał.
- Szczerze? – spojrzał mi w oczy – nie.
- To co, zostajesz u mnie? – zaproponował.
- Jasne – uśmiechnęłam się do niego.
Położyliśmy się na łóżku mulata i zaczęliśmy rozmawiać.
- Pogramy w szczerość? – zapytał w pewnym momencie.
- Spoko, dowiem się o tobie prawdy – uśmiechnęłam się.
- Ok. to zaczynaj – spojrzał na mnie.
- Hmm… Ulubiona piosenka?
- Nie mam jednej ulubionej – odpowiedział.
Graliśmy tak zadając i odpowiadając na różne pytania.
- Co pomyślałaś kiedy zobaczyłaś mnie bez koszulki, bo tak na moment się zawiesiłaś – zapytał z uśmiechem.
No to mamy problem, no ale miało być szczerze, więc niech mu będzie.
- Uwaga cytuje: „Wygląda jak najprawdziwszy bóg seksu. Stoję i patrzę na uśmiechający się do mnie ideał mężczyzny” koniec cytatu. – powiedziałam i spojrzałam na niego.
Zamyślił się i przeniósł wzrok na okno. No pięknie Amelia, obraził się. Mogłabyś czasami trzymać język za zębami. No, ale sam chciał szczerości.
- Na serio wyglądałem jak bóg seksu – zapytał poruszając zabawnie brwiami.
- Yyy… No… Ten… - zaczęłam się jąkać.
Gdy Zayn to zobaczył uśmiechnął się chytrze i przysunął się do mnie. Odchyliłam się do tyłu, a on prawie się na mnie położył zbliżając swoją twarz do mojej. Dzieliły nas może 4 centymetry, patrzyłam na jego śliczne czekoladowe tęczówki.
- To tak czy nie? – owinął mnie jego słodki oddech.
- Tak – wyszeptałam.
Popatrzył mi głęboko w oczy jakby chcąc sprawdzić czy mówię prawdę. Nasze twarze bardzo powoli zaczęły się do siebie zbliżać. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Zayn już miał złożyć na moich ustach pocałunek, kiedy doszło do mnie co ja robię. Odsunęłam się od niego, a on spojrzał na mnie zdezorientowany wzrokiem.
- Przepraszam… ja… Pójdę już – wstałam – dobranoc.                                                           
Wyszłam z jego pokoju i szybko pobiegłam do siebie. Usiadłam na moim łóżku i dopiero wtedy pozwoliłam dać upust złości. Łzy płynęły po moich policzkach. Co ja zrobiłam, prawie pocałowałam przyjaciela. To źle by się skończyło.


 Zayn's POV

Siedzieliśmy z Amelią u mnie na łóżku i graliśmy w szczerość. W pewnym momencie zadałem pytanie:
- Co pomyślałaś kiedy zobaczyłaś mnie bez koszulki, bo tak na moment się zawiesiłaś – uśmiechnąłem się.
Zmieszało ją moje pytanie, ale ja byłem strasznie ciekawy. W końcu odezwała się:
- Uwaga cytuje: „Wygląda jak najprawdziwszy bóg seksu. Stoję i patrzę na uśmiechający się do mnie ideał mężczyzny” koniec cytatu. – powiedziała i spojrzała na mnie.
Czyli Ami uważa, że jestem ciekawy. Uśmiechnąłem się szeroko w duchu i przeniosłem wzrok na okno by po chwili znów przenieść wzrok na śliczną blondynkę siedzącą naprzeciwko mnie.
- Na serio wyglądałem jak bóg seksu? – poruszyłem zabawnie brwiami.
- Yyy… No… Ten…
Gdy usłyszałem że zaczęła się jąkać uśmiechnąłem się chytrze i zbliżyłem do niej tak, że dzieliło nas jakieś 5 cm.
- To tak czy nie? – zapytałem ponownie.
- Tak –wyszeptała.
Popatrzyłem jej głęboko w oczy i powoli zbliżałem twarz do niej. Już miałem ją pocałować kiedy odsunęła się ode mnie. Byłem zdezorientowany.
- Przepraszam… ja… Pójdę już – wstała i podeszła do drzwi – dobranoc.                 
Kiedy zamknęły się drzwi uderzyłem się w czoło.
- Debilu, może ona tego wcale nie chciała! – skarciłem się.

A było tak dobrze między wami, nie trzeba było tego psuć idioto!



_________________________________________
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Wiem, że strasznie długo to trwało, ale miałam mały problem z laptopem i dopiero niedługo udało mi się to ogarnąć :D

Czytasz=komentujesz

niedziela, 4 maja 2014

Chapter thirteen. "Fall in love Amelia. Fall in love..."


Obudziłam się na kanapie w moim pokoju z głową na piersi Zayna. Wyglądał tak uroczo kiedy spał, że nie mogłam się powstrzymać i musiałam zrobić mu zdjęcie. Cichutko wstałam z łóżka i zeszłam na dół w piżamce. Chłopców jeszcze nie było, więc postanowiłam, że zrobię im śniadanie. Tak więc zabrałam się za robienie kanapek, a w miedzy czasie do kuchni zaczęła schodzić się cała reszta.
- Dzień dobry – usłyszałam zaspany głos Malika.
- Hej. I co, jak się spało? – zapytałam.
- A bardzo dobrze, miałem strasznie wygodną poduszkę – uśmiechnął się.
- No wiadomo – odpowiedziałam.
Postawiłam na stole talerz kanapek.
- Smacznego – powiedziałam i zabraliśmy się za jedzenie.
- To co mamy dzisiaj w planach? – zapytał Niall.
- Możemy iść do Centrum Handlowego – zaproponowałam.
- Zakupy! – krzyknął Zayn.
Przybiłam mu piąteczkę.
- To co, kończymy śniadanie, ogarniamy się i lecimy na zakupy – powiedział Payne.
- Spoko.
Tak też zrobiliśmy. Wróciłam do siebie do pokoju, wybrałam z szafy ciuchy na dzisiejszy dzień i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam sie w białe szorty, czarną bokserkę, a na wierzch założyłam białą koszulkę z napisem „BAD”. Na nogi ubrałam czarne trampki, a na głowę czarną czapkę. Do torby schowałam aparat, portfel i inne tego typu duperele, a do kieszenie schowałam telefon. Gotowa zeszłam na dół, gdzie zastałam Nialla.
- Co tam blondynku? – zapytałam siadając koło niego.
- Jakoś leci – odpowiedział wzruszając ramionami.
Wyjęłam z torby aparat.
- Chodź tu Horan, czas na zdjęcie z Polski.
Zrobiliśmy słodkie minki, a ja pstryknęłam.
- O! Sweet focie! – usłyszeliśmy Tomlinson. –Ja też chcę.
I po chwili wylądował koło nas. Całą trójką zrobiliśmy dzióbki do obiektywu i po chwili mieliśmy już śliczne zdjęcie. Porobiliśmy jeszcze kilka i dołączyła do nas reszta.
- To co możemy iść? – zapytał Zayn.
- Jasne.
Na dworze czekały już dwie zamówione taksówki. Do pierwszej wsiadłam ja, Louis i Liam, a do drugiej cała reszta. Powiedziałam kierowcom gdzie mają jechać i po 25 minutach byliśmy już przed CH. Weszliśmy do środka i ja z Zaynem od razu pobiegliśmy do HM. Weszłam do środka i od razu w oczy rzuciła mi się śliczna czapka z Cookie-Monster. Musiałam ją mieć.
Podeszłam do lustra i przymierzyłam ją.
- Musisz ją kupić – usłyszałam Malika.
- Wiem, jest śliczna – uśmiechnęłam się.
Kiedy wyszliśmy z HM zadzwoniłam do chłopaków gdzie są, okazało się, że siedzą u restauracji bo zgłodnieli więc dołączyliśmy do nich. Siedzieli i jedli pizze.
Dosiedliśmy się do nich.
- I co kupiłaś? – zapytał Niall wskazując głową moje torby.
- Taką czadową czapkę, paczaj – wyciągnęłam ją z torby.
Zjedliśmy pizze i ruszyliśmy na dalsze zakupy.
Po dwóch i pół godzinie wyszliśmy z CH i skierowaliśmy się do parku.
Usiedliśmy na jednej z ławek i zaczęliśmy gadać.
- Ej to nie Pola? – zapytał w pewnej chwili Liam wskazując na dziewczynę w skateparku.
- Chyba tak. Zaraz wracam – powiedziałam i pobiegłam do nich.
Li miał rację, to była ona. Jeździła na desce, którą podarowałyśmy jej z Manią na 16 urodziny. Kiedy zeszła z rampy zaczęłam bić brawo.
- No, no, no. Widzę, że nie wyszłaś z formy – zaśmiałam się.
Obróciła się w moją stronę zdezorientowana, ale po chwili jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Cześć – przytuliła mnie mocno.
- Hej – pocałowałam ją w policzek.
- Sama tu jesteś? – zapytała.
- Nie z chłopakami – odpowiedziałam – chodź idziemy do nich.
Podeszłyśmy razem do ławki.
- Hi Boys – przywitała się.
- Siemka – odpowiedzieli.
- I tak co u Ciebie? – zapytał blondynkę Harry.
- A u mnie dobrze, a u was? Muszę przyznać, że na żywo wyglądacie o wiele lepiej niż na tych wszystkich plakatach – powiedziała, a ci wybuchnęli śmiechem.
- Dzięki.
Chłopcy posunęli się robiąc miejsce. Niestety ławka była mała i dla mnie miejsca nie było.
- Chodź mała – powiedział Zayn i wskazał na swoje kolana.
- Skoro nalegasz – wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce.
- Ale mogłabyś trochę zrzucić – zaśmiał się.
- Wiesz co. Cham z ciebie – skrzyżowałam ręce na piersi i chciałam wstać, ale Malik objął mnie w pasie i z powrotem posadził na swoich kolanach.
- Żartowałem przecież – powiedział i nachylił się do mojego ucha – dla mnie jesteś idealna – szepnął.
Na twarz wkradł mi się rumieniec, co oczywiście nie uszło jego uwadze. Dźgnął mnie palcem w brzuch. Chwyciłam jego dłonie i splotłam sobie na brzuchu, przytrzymując je.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy tam jeszcze godzinę, aż zaczęliśmy się zwijać. Pożegnaliśmy się z moją przyjaciółką i ruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego obładowani torbami z Centrum Handlowego.
Po 40 minutach wchodziliśmy już do domu babci. Stwierdziliśmy, że pójdziemy do pokoi i spakujemy część ciuchów, a potem razem z Manią i Polą zrobimy ognisko na pożegnanie. Tak też zrobiliśmy i ruszyłam do mojego ślicznego pokoju. Wyjęłam spod łóżka walizkę i zaczęłam pakować część moim rzeczy. Kiedy byłam już mniej więcej w połowie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziałam.
Po chwili w moim pokoju pojawił się Liam.
- Hej, nie przeszkadzam? – zapytał.
- Nie, jasne, że nie – odłożyłam koszulkę do torby – siadaj – wskazałam ręką na kanapę.
Usiedliśmy na miejscach obok siebie.
- No to o co chodzi, Liam? – zaczęłam.
- No bo, jest taka sprawa – zaczął nerwowo bawić się palcami u rąk.
- Liam, nie bój się, możesz mi zaufać – chwyciłam go za dłoń i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
Wziął głęboki oddech i spojrzał mi w oczy.
- Zakochałem się Amelia, zakochałem się... – powiedział.

__________________________________________

czytasz = komentujesz

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Hej!

So, pojawiło się pytanie o informowanie o nowych rozdziałach. Jestem jak najbardziej za, ale nie będzie to możliwe przy użyciu Twittera. Jednakże, mogę was na razie informować na asku bądź Facebooku.

Napiszcie pod tym postem co myślicie o tym pomyśle.